Róża Thun grozi Komisji Europejskiej pozwem za bezczynność ws. zastosowania mechanizmu warunkowości wobec Polski. Jak można rozumieć takie zachowanie polskiej europoseł?
Rafał Ziemkiewicz: Nie jestem przekonany, czy określenie „polska europoseł” jest tutaj właściwe. Wytworzyła się nam, można powiedzieć, „narodowość brukselska”. To nie jest nic nowego, ponieważ wielokrotnie w dziejach naszego kraju zdarzała się ucieczka od polskości w jakieś projektowane, wyższe byty. Już Roman Dmowski swoje wiekopomne „Myśli nowoczesnego Polaka” zaczynał od obserwacji i pisał, że wielu naszych rodaków uważa, iż być nowoczesnym Polakiem oznacza być nim jak najmniej.
Jedni uważają, że w dzisiejszych czasach trzeba zająć się bardziej praktycznymi rzeczami, przede wszystkim zdobywaniem pieniędzy, a miejsce Polski zajęła ludzkość. Pani Róża Thun jest współczesnym przykładem Różyca z „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej. To oczywiście coś żałosnego i nagannego. Mam nadzieję, że nikt specjalnie nie przejmie się tym, co wypisuje pani Thun. Nie ma ona opinii ani ważnej, ani mądrej osoby. PO może tylko odetchnąć z ulgą, że jej to już nie obciąża, chociaż może być inaczej, ponieważ do większości ludzi nie dotarło, że zmieniła ona partię i jej działania, tak jak np. Sylwii Spurek, są postrzegane jako wpisujące się w liberalno-lewicowy obóz opozycji.
Komentatorzy podkreślają, że ten liberalno-lewicowy obóz w mocnych słowach odniósł się do ostatniej sytuacji na Białorusi, gdzie służby zmusiły samolot do lądowania i aresztowały jednego z opozycjonistów. Próżno szukać podobnej reakcji na prześladowania Polaków w tym kraju.
Jest istotnie zauważalna niechęć do ujmowania się za Polakami na Kresach. To idzie w parze z niechęcią do zajmowania się historią Polski na tych terenach, na czym szczególnie cierpi pamięć Wołynia. Częścią świadomości lewicowo-liberalnej jest traktowanie historii polskiej polityki na Wschodzie jako czegoś wstydliwego. Przyjęli tezę, że nasza obecność na Wołyniu, Litwie, pod Grodnem czy Mińskiem to coś takiego, jak francuska obecność w Algierii lub brytyjska w Indiach. W związku z tym, najlepiej byłoby spuścić na to zasłonę milczenia i odciąć się od tej przeszłości, a także od Polaków, którzy tam dzisiaj żyją. To jest głupie i podłe, ponieważ nasz związek z tymi ziemiami nie miał nic wspólnego z kolonializmem. To całkowite historyczne kłamstwo. Kiedy Łukaszenka prześladuje Polaków, środowiska lewicowo-liberalne wolą milczeć albo reagować zdawkowo. W sposób zdecydowany reagują dopiero, kiedy prześladowani są tylko etniczni Białorusini. Nie wiem jednak, czy nie wpadają w ten sposób w pułapkę.
W jaki sposób?
Kiedy patrzyłem na tę panią krzyczącą przed Biedroniem, to pomyślałem, że są to działania przeciwskuteczne. Nie chcę rzucać jakichś bezpodstawnych oskarżeń, ale znając przebiegłość rosyjskich służb, od razu w człowieku rodzi się podejrzenie, że może być to coś podobnego do rozgrywania przez Putina współczucia dla Ukrainy. Zorganizowano wówczas jakieś półnagie idiotki tworzące grupę o nazwie Femen, które zajmowały uwagę świata robieniem wrzasków i akcjami nie do obrony. Nie wiem zatem, czy nasze współczucie dla Białorusi nie jest jakoś umiejętnie trollowane przez ludzi, którzy być może celowo wykonują jakieś dziwne i niepomagające sprawie rzeczy. Tak czy inaczej, widać dużą dysproporcję w traktowaniu prześladowań Polaków na Wschodzie a politycznie poprawnym podejściu do Białorusi. To oczywiście jest związane z bezmyślnością i obłudą. Łatwo jest sto tysięcy razy powtórzyć, że Łukaszenka jest potworem oraz nie szanuje demokracji i praw człowieka, ale oczywista konstatacja jest taka, że robi to, ponieważ jest całkowicie uzależniony od Moskwy. Zachowanie Moskwy wynika natomiast z faktu, że w USA wybory prezydenckie wygrał Joe Biden, który całkowicie zmienił politykę na proputinowską.
Czy ostatnie słowa amerykańskiego prezydenta na temat Nord Stream 2 są dowodem na to, że polityka USA wobec Polski zmieniła się w porównaniu do tej z kadencji Donalda Trumpa?
Trump był zniesławiany i obrzucany oszczerstwami. Za miliony dolarów próbowano sfabrykować dowody rzekomego spisku, aby otworzyć drogę do władzy nad Ameryką formacji, która tradycyjnie jest prorosyjska. Nawet jeśli w Moskwie rządzi jakiś obrzydliwy dyktator, to te środowiska potrafią sobie wmówić, że on nie jest taki zły, tylko ma u siebie twardogłowych i trzeba go wspierać, żeby oni nie przejęli władzy. Dowodem na to są dziesiątki lat tresury amerykańskich intelektualistów i polityków o poglądach lewicowych. Jeżeli ktoś myśli racjonalnie, to da sobie sprawę, że polityka prowadzona przez Trumpa przeciwstawiała się Putinowi. Starał się on zablokować Nord Stream 2, a także pomóc inicjatywie Trójmorza. Biden z kolei wraca w koleiny polityki typowo lewicowej, tzn. partnerem dla niego w Europie są Niemcy. Tak jak Henry Kissinger, chciałby mieć jeden telefon do UE i najlepiej, żeby był to telefon w Berlinie. Tak amerykańska lewica chciałaby widzieć integrację europejską, a sojusz niemiecko-rosyjski postrzegają jako element stabilizujący Stary Kontynent. Na takim bismarckowskim sojuszu Biden chce oprzeć sprawy w Europie, aby się z niej wycofać, ponieważ Ameryka ma dzisiaj dużo większe kłopoty na Pacyfiku. To oczywiście jest bardzo niebezpieczne dla Polski, ale przede wszystkim trudno nie zauważyć tego bezmiaru obłudy Bidena i Demokratów, a także ogólnie środowisk lewicowo-liberalnych na Zachodzie, które ciągle oskarżają Jarosława Kaczyńskiego i Viktora Orbána o sprzyjanie Moskwie, podczas gdy same są obrzydliwie lizusowskie wobec Putina. Nic więc dziwnego, że czuje się on zachęcony do dalej idących akcji jak porwanie samolotu w Mińsku. To jest bezpośredni skutek tego, że sprawa Nord Stream 2 spadła z agendy. Amerykańskim głupkom wydaje się, że jeśli będą mili dla Putina, to on odwdzięczy się im tym samym. Zachód, a zwłaszcza jego lewicowo-liberalna część, niczego nie nauczył się z czasów komunizmu.