– Dzisiaj po obu stronach Atlantyku wszystkie instytucje państwowe troszczą się bardziej o to, żeby wyciągnąć gospodarkę z zapaści, żeby nie dopuścić do takiego kryzysu, jaki był w roku 2008, by ta gospodarka jednak charakteryzowała się niskim bezrobociem i wykazywała dobre tempo wzrostu dochodów ludności, dochodu narodowego. A, jak mówią specjaliści, inflacją zajmiemy się, jak już gospodarka wróci do dawnego poziomu, tego z 2019 r. i na dodatek będzie wykazywała dobre tempo wzrostu – powiedział Kropiwnicki w rozmowie z Radiem Łódź.
Wskazał, że w RPP są tacy, którzy uważają, że już przyszedł czas na to, żeby stopy procentowe podnosić. I są tacy, którzy uważają, że należy z tym czekać.
Kropiwnicki: Najpierw tempo PKB
– Moje zdanie jest mniej więcej takie, jakie przed chwilą przypisałem ośrodkom decyzyjnym w Europie i Stanach Zjednoczonych, tzn. najpierw spróbujmy doprowadzić do tego, żeby gospodarka przywróciła swój poziom z roku 2019 i miała nadal dobre tempo wzrostu, a wtedy będziemy się martwić inflacją – dodał.
Według niego znaczna część obecnego wzrostu cen to odbicie w stosunku do roku ubiegłego, kiedy wiele spośród cen kształtowało się wręcz na poziomach bardzo niskich. Zwrócił też uwagę na "porażająco niskie" ceny ropy naftowej w ub.r. Dodał, że jest problem z przerwanymi łańcuchami dostaw.
– Jak odejmiemy rzeczy, które wynikają z tzw. przyczyn podażowych, to trzeba by było ze 2 pkt proc. odjąć od inflacji, którą mamy. I wtedy wychodzi, że mamy jakieś 2 (proc.) z kawałkiem – wskazał członek RPP.
Najnowsze dane GUS
We wtorek Główny Urząd Statystyczny podał, że inflacja konsumencka w Polsce wyniosła 4,7 proc. w ujęciu rocznym w maju 2021 r.
Rada Polityki Pieniężnej obniżyła stopy procentowe trzykrotnie w 2020 roku – łącznie o 1,4 pkt proc. w przypadku głównej stopy referencyjnej.
Czytaj też:
Minister finansów powiedział, kiedy inflacja zacznie spadać