Damian Cygan: Dlaczego Lidia Staroń nie przekonała senatorów i nie zostanie Rzecznikiem Praw Obywatelskich?
Jan Filip Libicki: Po pierwsze uważam, że w wyborach w 2019 roku wolą obywateli było ukształtowanie różnych większości w obu izbach parlamentu. Dotyczy to także wyboru kandydatów na te funkcje publiczne, gdzie wymagana jest zgoda Sejmu i Senatu. Zatem ustalanie kandydata na Rzecznika Praw Obywatelskich powinno się odbyć w drodze konsensusu, a nic takiego się nie dzieje – kolejni kandydaci są przysyłani z Sejmu do Senatu bez żadnych wcześniejszych rozmów. Tak nie powinno być. Oczekiwałbym, że zanim rozpocznie się procedura wyboru RPO, to większość sejmowa przedstawi senatorom nazwiska kandydatów i zapyta, który z nich ma szansę na akceptację.
Po drugie, większość senacka miała swojego kandydata na RPO w głosowaniu sejmowym i nie była to pani Staroń, lecz prof. Marcin Wiącek. I jeżeli nasz kandydat przepadł w Sejmie, to nie ma żadnego powodu, żebyśmy popierali panią Staroń, zwłaszcza że po raz kolejny nie rozmawia się z nami przed głosowaniem.
Po trzecie, pani Staroń nie jest prawnikiem. Jest inżynierem budownictwa. Oczywiście nie odmawiam jej społecznego zaangażowania i stawania po stronie ludzi, ale dzisiaj podczas prezentacji w Senacie ten brak kompetencji prawniczej objawił się z całą wyrazistością.
Czy jeśli dojdzie do kolejnej próby wyboru RPO, opozycja znów wystawi wspólnego kandydata?
Nie wiem, co będzie dalej. Mogę jedynie radzić Prawu i Sprawiedliwości, że cywilizowana forma to jest przyjście pana marszałka Terleckiego albo innej osoby decyzyjnej w PiS do przedstawicieli klubów senackich i powiedzenie: "Mamy takich i takich kandydatów. Na kogo jesteście w stanie się zgodzić, a na kogo nie?". Niestety doświadczenie funkcjonowania parlamentarnego pana marszałka Terleckiego nie wskazuje na to, żeby chciał podjąć taką rozmowę.
Pojawiły się pogłoski, że Jarosław Kaczyński ma odejść z rządu. Czy to może oznaczać, że PiS jednak szykuje się do wcześniejszych wyborów?
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że wejście prezesa Kaczyńskiego do rządu w żadnym aspekcie nie wiązało się z kwestią nadzorowania przez niego resortów związanych z bezpieczeństwem. To była absolutna fikcja i wprowadzanie opinii publicznej w błąd. Pan prezes Kaczyński miał być nadzorcą politycznym partii koalicyjnych wobecPiS. Widocznie z jakichś powodów uznał, że ta forma nadzoru się kończy. Czy chce się pozbyć koalicjantów i zrobić wcześniejsze wybory bez polityków Porozumienia i Solidarnej Polski na listach PiS? Tego nie wiem.
Napisał pan na Twitterze, że ma dobre doświadczenia współpracy z Jarosławem Gowinem. Czy to jest zaproszenie do koalicji z PSL, kiedy drogi lidera Porozumienia i Zjednoczonej Prawicy już definitywnie się rozejdą?
Nie jestem prezesem PSL, więc nie mogę mówić za całą partię, lecz tylko za siebie. Mam dobre doświadczenia współpracy z Jarosławem Gowin z czasów, kiedy obaj byliśmy w Platformie Obywatelskiej i chętnie bym ją kontynuował w ramach Koalicji Polskiej. Ale podkreślam, że to moje osobiste zdanie.
Czy byłby pan zadowolony, gdyby Donald Tusk wrócił do krajowej polityki i chciał stanąć na czele opozycji?
To byłoby bardzo ciekawe i na pewno przyspieszyłoby wiele wydarzeń na scenie politycznej. Czy to nie jest dla Donalda Tuska zbyt duże ryzyko? To jest już zupełnie inna rozmowa.
Czytaj też:
Miller wskazał lidera opozycji. "Może wygrać z Kaczyńskim"
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.