Kara dzienna będzie wzrastać każdego dnia niezastosowania środków zabezpieczających zasądzonych przez Trybunał Sprawiedliwości UE, a które zostały uznane za sprzeczne z krajową konstytucją przez polski Trybunał Konstytucyjny, ponieważ zasądzone zostały w dziedzinie obejmującej organizację i funkcjonowanie systemu prawnego, w której Polska nigdy nie zrzekła się swojej suwerenności na rzecz Unii.<0} Jeśli Polska odmówi zapłaty kary, pieniądze zostaną potrącone z funduszów przyznanych Polsce w budżecie i planie odbudowy.
Wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej odpowiedzialna za wartości i przejrzystość, Věra Jourová, stwierdziła we wtorek 20 lipca na konferencji prasowej:
"Komisja Europejska podjęła dziś decyzję o upoważnieniu komisarza Reyndersa, jako komisarza ds. sprawiedliwości, do podjęcia działań, które skłoniłyby Rzeczpospolitą Polską do dostosowania się do postanowienia i wyroku Trybunału Sprawiedliwości. Wysłaliśmy w tej sprawie list. Prosiliśmy Polskę od potwierdzenie Komisji, że w pełni zastosuje się do postanowienia Trybunału z 14 lipca w odniesieniu do izby dyscyplinarnej. Polska powinna poinformować nas o przewidywanych w tym zakresie działaniach do 16 sierpnia, jak wnioskował o to Trybunał. W przeciwnym wypadku, Komisja zwróci się do europejskiego Trybunału Sprawiedliwości o nałożenie na Polskę kar”.
Polska odpowiada KE
Rząd polski zareagował zwróceniem uwagi na fakt, że wiele decyzji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej nie zostało do tej pory wdrożonych przez różne kraje, a nie stosuje się wobec nich tego rodzaju gróźb. Ponadto, jak powtórzył 20 lipca Radosław Fogiel, jeden z rzeczników PiS, nawiązując do deklaracji rządowych w tym samym duchu: „Nikt nigdy nie przekazał międzynarodowej instytucji jaką jest Unia Europejska, kompetencji dotyczących wymiaru sprawiedliwości”.
Dla Polaków, stosowanie przez Komisję Europejską dwóch różnych miar jest również oczywiste wobec faktu, iż Komisja potrzebowała roku na wszczęcie procedury przeciw Niemcom po tym, jak niemiecki Trybunał Konstytucyjny zakwestionował kompetencje TSUE do zatwierdzania niezgodnych z traktatami europejskimi operacji Europejskiego Banku Centralnego w zakresie wykupu długu publicznego. Nie uciekano się do ultimatum również wtedy, gdy 8 czerwca Trybunał Konstytucyjny w Bukareszcie zabronił rumuńskim sądom stosowania orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE, które wykraczało poza obszar kompetencji przekazanych UE.
Węgry są oczywiście kolejną ofiarą polityki podwójnej miary uprawianej przez Komisję Europejską, która teraz domaga się, aby przed odblokowaniem funduszy europejskich, przeprowadzona została reforma węgierskiego sądownictwa jako warunek zatwierdzenia Programu odbudowy przedstawionego przez Budapeszt. Przypomnijmy ponadto, że równolegle, Komisja zapowiedziała, iż ma zamiar pośrednio zmusić Polskę i Węgry (odwołując się do różnych dyrektyw pozostających bez związku z przedmiotem jej ataku) do dostosowania swojej polityki do ideologii dominującej w Europie Zachodniej, w szczególności w dziedzinie „praw LGBT”.
Sprawa Francji
W tych okolicznościach, ciekawe jak zareaguje Komisja Europejska, jeśli Francja odmówi zastosowania się do wyroku wydanego przez TSUE w dniu 15 lipca w odniesieniu do czasu pracy wojskowych. Poszerzając na wojskowych zastosowanie europejskiej dyrektywy z 2003 w zakresie czasu pracy, TSUE de facto ingeruje w zakres kompetencji zarezerwowany dla Państw członkowskich UE, jakim jest obronność. Reakcje na tę decyzję we Francji każą spodziewać się, że Paryż mógłby zakwestionować ważność tego orzeczenia TSUE podobnie jak Warszawa kwestionuje ważność orzeczeń unijnych sędziów w odniesieniu do krajowego sądownictwa.
„Minister ds. sił zbrojnych, pani Florence Parly, zdecydowanie sprzeciwia się tej decyzji europejskiego Trybunału Sprawiedliwości”, oświadczył rzecznik ministerstwa ds. sił zbrojnych w wypowiedzi dla dziennika Le Figaro. „Pani minister ds. sił zbrojnych, Florence Parly, wielokrotnie miała okazję przypomnieć przed parlamentem o swojej pełnej determinacji, aby utrzymywać silną, francuską armię w silnej Europie. Odpowiemy na prawo prawem”. Wygląda zatem podobnie do sytuacji, która miała miejsce w Polsce w odniesieniu do kwestii związanych z wymiarem sprawiedliwości. Na podstawie tego oświadczenia można się bowiem domyśleć, iż we Francji sprawa zostanie skierowana do Rady Stanu (odpowiednika polskiego NSA) i Rady Konstytucyjnej (czyli Trybunału Konstytucyjnego) w celu stwierdzenia nieważności na terenie Francji wyroku TSUE dotyczącego czasu pracy wojskowych. Do tego wzywa zresztą Jean-Louis Borloo, dawny przewodniczący centrowej partii UDI i minister w rządach François Fillona (za prezydentury Sarkozy’ego), który wyjaśnia, również na łamach le Figaro:
„Podejmując tę decyzję, TSUE wzgardził narodową suwerennością Francji w zakresie jej bezpieczeństwa i obrony jej żywotnych interesów. Stwierdzając, iż dyrektywa dotycząca czasu pracy ma zastosowanie do sił zbrojnych, które są zwornikiem narodowej suwerenności, Trybunał popełnia niewyobrażalny, nieakceptowalny błąd. Przypisuje sobie prawo, którego nie posiada. Decyzją tą, kwestionuje konstytucyjną zasadę, która daje głowie francuskiego Państwa władzę „swobodnego dysponowania siłami zbrojnymi” w celu zapewnienia niepodległości naszego kraju. Byłoby wyrazem nieodpowiedzialności, gdyby francuskie władze państwowe pozwoliły sobie na narzucenie, w tej kwestii, europejskiego wyroku”.
Można by pomyśleć, iż słuchamy przedstawicieli rządu polskiego lub członków jego większości parlamentarnej, gdy mówią o ingerencji TSUE w sprawy organizacji i funkcjonowania sądownictwa w ich kraju. Wybrzmiewa to jeszcze bardziej, gdy Borloo kontynuuje swoją wypowiedź:
„Tym samym najważniejsze jest, aby Prezydent Republiki i rząd odmówili zastosowania się do tej decyzji TSUE. Walka ma charakter prawny, musi stoczyć się w Radzie konstytucyjnej i w Radzie Stanu. Jest to w jeszcze większym stopniu bój polityczny i to rządzący Francją powinni go podjąć. W tej materii nie powinno się abdykować. Chodzi o niepodlegającej negocjacji suwerenność Francji i o dobrze pojęty interes Unii Europejskiej”.
W te same tony uderza Édouard Philippe, poprzedni premier rządu prezydenta Macrona, na łamach dziennika le Monde:
„Jestem zaciekłym pro Europejczykiem. Wszystko w moim politycznym zaangażowaniu i intelektualnym pokrewieństwie świadczy o moim przywiązaniu do europejskiego projektu. Tym niemniej ta decyzja najwyższego europejskiego organu sądowego jest co do zasady sprzeczna z najbardziej podstawowymi interesami narodowymi. Dotyka samego serca suwerenności i bezpieczeństwa Francji. Jest nie do zaakceptowania”.
Prawdą jest jednak, że Francja jako płatnik netto do budżetu europejskiego znajduje się w lepszej sytuacji niż Polska, aby opierać się ewentualnym groźbom wstrzymania wypłat z brukselskich funduszy. Jeśli zaś chodzi o Polskę, mając w pamięci cofnięcie się premiera Mateusza Morawieckiego w Radzie Europejskiej w grudniu ubiegłego roku w batalii dotyczącej jakże istotnej kwestii „mechanizmu praworządności”, jest wysoce prawdopodobne, że partia Jarosława Kaczyńskiego zdecyduje w trybie pilnym o zreformowaniu Sądu Najwyższego w taki sposób, aby spełnić wymogi orzeczenia TSUE z 15 lipca, który stwierdził, po wniesieniu skargi przez Komisję Europejską, że Izba Dyscyplinarna powołana do życia w ramach reformy z 2017 r. jest niezgodna z prawem europejskim. Jako że nie jest to jedyny zarzut czyniony Polsce przez Komisję europejską, wydaje się jednak całkiem prawdopodobne, że konflikt wokół reform sądownictwa przeprowadzonych w Polsce będzie dalej zatruwał atmosferę w Brukseli, równolegle do sporów o kwestie ideologiczne. Unia Europejska nie wyjdzie z nich wzmocniona.
Jak zauważono w artykule brytyjskiego, pro-brexitowego dziennika The Telegraph opublikowanym 20 lipca jako komentarz do wyroku w sprawie czasu pracy wojskowych:”Francja wreszcie sobie uświadamia, jaki jest koszt europejskiego dogmatu o coraz ściślej zintegrowanej unii” i „możliwe jest, że tym razem TSUE ugryzł więcej niż jest w stanie przeżuć”.
W każdym razie warto będzie obserwować, czy Komisja Europejska wystosuje wobec Francji takie samo ultimatum jak wobec Polski.
Artykuł został opublikowany 22 lipca na portalu Visegrád Post w j. angielskim, niemieckim i francuskim. Tłumaczenie na polski dla portalu DoRzeczy.pl przygotowała Agnieszka Golańska-Bault.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.