Widmo utraty władzy wydaje się chwilowo zażegnane – wypchnięty za burtę Gowin zabrał ze sobą tylko kilku posłów, uszczerbek w szeregach został uzupełniony, a kolejna rozpętana pod pozorem „repolonizacji mediów” polityczna wojna skutecznie wymusza ich zwarcie. Nie można już nie zauważać, że formację rządzącą trawi kryzys, znacznie głębszy niż problemy z krnąbrnymi koalicjantami czy mobilizacją większości przy ważnych głosowaniach
W istocie stosowne są tu sławne słowa Kisiela: „To nie kryzys, to rezultat”. Rezultat złudzenia, które pozwoliłem sobie nazwać „sanacyjnym” – złudzenia, że procedury, przepisy i normy przez nie narzucane to tylko „imposybilzm”, że nie ma co tracić czasu na ich zmienianie, dobre dla kraju rozwiązania wprowadzać trzeba „na skróty”, niejako „po wojskowemu”, rozkazem i szturmem; naród, gdy zobaczy, że mu się poprawiło, doceni i wybaczy uchybienia.
Źródło: DoRzeczy.pl
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.