Wokół klimatycznego szczytu COP26 w Szkocji odbywa się znów ten sam cyrk co zawsze wokół szczytów COP. Przywódcy oraz ważne osoby, aby porozmawiać o ratowaniu planety, przylatują własnymi samolotami. Tradycyjnie już w powietrzu tworzy się korek.
W 2019 r. inną odmianę tego cyrku zaserwowała klimatystyczna celebrytka Grecia Thunberg, płynąc ze Szwecji (a właściwie z Plymouth w Wielkiej Brytanii) do Nowego Jorku jachtem na szczyt ONZ. Okazało się – choć ta świadomość do wielbicieli młodej klimatystycznej prorokini chyba nie dotarła – że ta „neutralna węglowo” podróż wygeneruje w sumie sporo CO2, jako że samolotem musiała dolecieć do USA załoga, która miała odprowadzić jacht z powrotem do Europy. Grecia próbowała w ten sposób zaszczepić w ludziach jedną z odmian klimatystycznego wariactwa, jaką jest flygskam, czyli wstyd przed lataniem. Jak widać teraz w Szkocji – z umiarkowanym sukcesem.
Źródło: DoRzeczy.pl
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.