Ministerstwo Zdrowia poinformowało w środę o 24 239 nowych zakażeniach COVID-19. Zmarły 463 osoby.
– To wcale nie jest zaskakujące. Od dwóch miesięcy mówimy przecież, że będzie jeszcze gorzej – będzie 35-40 tys. zakażeń dziennie, jeżeli nic się nie zmieni. Skoro wirus jest puszczony całkowicie bez kontroli, nie ma żadnych ograniczeń mobilności ani interakcji międzyludzkich, a w większości miejsc nie wymaga się posiadania maseczek i certyfikatów, no to czego się oczekuje? Na tym polega choroba zakaźna. Jeden chory zaraża przeciętnie cztery do pięciu osób, bo tak działa wariant delta, więc jeżeli dzisiaj mamy chorych 16 tys., to za dwa cykle wylęgania, czyli za około 14 dni, będziemy mieli ich cztery razy więcej. To nie jest wiedza tajemna ani żaden ewenement – stwierdza dr n. med. Paweł Grzesiowski w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
– Jeżeli rząd przyjął koncepcję, że nie ma żadnych ograniczeń i zajmujemy się wyłącznie ofiarami, a nie robimy profilaktyki, to mamy to, co mamy. Skoro działamy według strategii "bez uciążliwej prewencji", czyli strategii wyłącznie naprawczej, co oznacza, że przyjmujemy jak najwięcej ludzi do szpitala, zamykamy szpitale i ograniczamy wydolność służby zdrowia, nie ratując ludzkiego życia i zdrowia działaniami prewencyjnymi, to czego się możemy spodziewać? – pyta retorycznie.
Selekcja naturalna
Dr Grzesiowski podkreśla, że w taki sposób nie jesteśmy w stanie doprowadzić do zakończenia epidemii, "chyba że ktoś czeka, aż wymrą wszyscy podatni na zachorowanie": – Jeżeli koncepcją jest, żeby zabić 10 proc. społeczeństwa w wieku 50+, to może się to udać, jest to potworne, ale to forma selekcji naturalnej. Ogromną pułapką jest myślenie popularne na początku pandemii, że ozdrowieńcy nas ochronią, a ich odporność jest identyczna z odpornością osób zaszczepionych. W tej chwili okazuje się, że po roku ozdrowieńcy chorują ponownie, bo jeśli się nie zaszczepią, wpadają ponownie do tego samego cyklu. W taki sposób możemy chorować kilka razy, co oznacza, że pandemia może trwać wiele lat.
Czytaj też:
Fatalna sytuacja w Austrii. OIOM-y zapowiadają selekcję pacjentów