W maju stojąca na czele Komisji Europejskiej niemiecka polityk Ursula von der Leyen zapowiedziała, że jednym z jej priorytetów jest stworzenie "Europejskiej Tarczy Demokracji". Ma to być wyspecjalizowana struktura, koordynująca działania z władzami krajowymi, aby uporać się z zagranicznymi wpływami. Krótko mówiąc, chodzi o kontrolowanie przez Brukselę mediów społecznościowych. Komisja Europejska chce, by właściciele mediów społecznościowych usuwali ze swoich serwisów treści uznane przez brukselskich urzędników za "propagandę" i "fałszywe informacje", kiedy tylko zostaną o nich powiadomione.
Komisja Europejska chce kontrolować media społecznościowe
Na antenie Radia Wnet Łukasz Janowski poprosił o skomentowanie tej sprawy prezesa Warsaw Enterprise Institute Tomasza Wróblewskiego, który właśnie wrócił z Brukseli.
– Ursula von der Leyen powiedziała, że będzie chciała stworzyć agencję do – jak to nazwała – "nadzorowania demokracji". […] Chodzi o stworzenie agencji, która wspierałaby dotychczasowe narzędzia. Tą propozycję trzeba czytać w kontekście ilości rozmaitych propozycji, dyrektyw, rozmaitych regulacji, jak np. regulacja dot. cyfrowego środowiska – powiedział Wróblewski.
"Mowa nienawiści" "przestępstwem" transgranicznym, jak terroryzm i porwania
– […] Są to także propozycje zmiany w traktatach – zapis o traktowaniu "mowy nienawiści" na równi z terroryzmem i porwaniami. Tam są trzy zapisy, które mówią, że są zbrodnie ponad terytorialne. Czyli jeżeli ktoś za jakikolwiek wpis w internecie, który będzie uznany za "mowę nienawiści" zostanie oskarżony w Danii, to musi być ścigany jeżeli się znajdzie w Polsce – zwrócił uwagę.
Jak dodał, platformy takie jak Google, X, Facebook, same będą musiały zgłaszać te informacje do prokuratury, jeżeli pojawią im się w algorytmie. – Czyli chodzi o stworzenie agencji, która będzie dysponować narzędziami, będzie w kontakcie ze wszystkimi mediami społecznościowymi oraz osobami odpowiedzialnymi za cenzurowanie i pozwoli nawigować rzeczywiście nawigować tymi instytucjami w każdym kraju z Brukseli – tłumaczył Wróblewski. – Zostawiam ocenę moralną słuchaczom, ponieważ ona jest dość ewidentna – dodał.
KE chce nadzorem i kontrolą chronić wolność słowa. Wróblewski: Oczywisty absurd
W dalszej części rozmowy Wróblewski wskazał, że w Brukseli nie ukrywają, że jest to forma cenzury, interpretując swoje pomysły tym, że wolność słowa może funkcjonować w sprzyjającym otoczeniu, które oni chcą zapewnić poprzez swoją kontrolę i nadzór. Szef WEI zwrócił uwagę, że jest to oczywisty absurd, bowiem jedyny sposób na obronę wolności słowa to otwieranie jak najszerzej drzwi na inne opinie, inne argumenty. – Ludzkość nie zna lepszego sposobu na walkę z dezinformacją i z fałszem niż wolność słowa – przypomniał Wróblewski. – Tak samo, jak nie ma lepszego sposobu na rozwój gospodarczy niż wolność gospodarcza – doda.
Łukasz Jankowski przypomniał w tym kontekście, że na jednym z etapów sprawy słynnej epidemii tezy, że wirus być może uciekł z laboratorium z Wuhan, były uznawane za szerzenie dezinformacji, a obecnie jest oficjalne stanowisko Kongresu USA, że prawdopodobnie tak właśnie było.
Przygotowują cenzurę
W dalszej części rozmowy Wróblewski tłumaczył, że przygotowywana przez Komisję Europejską cenzura social mediów ma uratować jej niedemokratyczną władzę.
W sprawie tej panuje charakterystyczne milczenie mainstreamowych mediów. O "Europejskiej Tarczy Demokracji" pisaliśmy natomiast na portalu DoRzeczy.pl. Łukasz Warzecha zwracał uwagę, że Komisji Europejskiej chodzi o ograniczenie prywatności i uderzenie w wolność słowa.
Czytaj też:
Warzecha: Wokół wariantu rumuńskiego panuje cisza, a jest bardzo groźny