W tej perspektywie Papież miałby być tym człowiekiem, który zrozumiał, że właśnie skończyła się epoka trydencka i rozpoczyna się nowa epoka wymagająca już zupełnie nowych środków działania apostolskiego i politycznego.
Można by się nawet z tym zgodzić, owszem epoka trydencka, w sensie pewnego modelu władzy w Kościele owszem dobiega końca i uważam, że przed Kościołem być może czas poważnych reform. Równocześnie jednak sądzę, że Franciszek nie jest pierwszym Papieżem nowej epoki, ale przedstawicielem epoki schyłkowej, w której sprawny niegdyś organizm kościelnych instytucji popada w coraz większą degenerację, ponieważ nie potrafi we właściwy sposób zmienić dominujących schematów intelektualnych. To że jest Franciszek jest jezuitą, przedstawicielem zakonu, który stał się symbolem epoki potrydenckiej, nie jest może kwestią najwyższej rangi, ale jest jednocześnie znakiem naszego czasu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.