Polska-Niemcy, czyli epidemiologia komparatywna

Polska-Niemcy, czyli epidemiologia komparatywna

Dodano: 
Niemcy. Zdjęcie ilustracyjne
Niemcy. Zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay / moritz320
Dziennik Zarazy | Wpis nr 643 || Natrafiłem na ciekawy wpis doktora Marka Błażejaka, pracującego w Niemczech. Nieczęsto tam zaglądamy, ale warto poznać różnice pomiędzy naszym podejściem do kowida i niemieckim. A także podobieństwa, coraz bardziej zatrważające, zwłaszcza jeśli chodzi o u nas ponad dwukrotnie powszechniejsze zmniejszenie hospitalizacji z powodu pandemii.

„Trudno mi powiedzieć, jaki procentowo wpływ na zmniejszenie hospitalizacji w 2020 r. miało zmniejszenie obłożenia samych sal pacjentów w Polsce. Na pewno dużą rolę odegrało zamykanie całych oddziałów niecovidowych i przychodni, przejście na teleporady oraz strach przed infekcją k-wirusem. W Niemczech w całym 2020 r. liczba hopsitalizacji spadła o 13% (https://www.aerzteblatt.de/archiv/218200/COVID-19-Pandemie-Historisch-niedrige-Bettenauslastung). Liczba pacjentów w salach nigdy nie była zmniejszana. W Niemczech sale są najczęściej dwuosobowe, pacjenci prywatni dostają pokoje jednoosobowe, więc nie ma za bardzo czego zmniejszać.

Za to w miesiącach marzec-czerwiec 2020 zakazano przeprowadzenia zabiegów elektywnych [planowanych] i zamykano całe oddziały, żeby stworzyć wolne pokoje w oczekiwaniu na wielką falę pacjentów covidowych, która nigdy nie nadeszła. Za trzymanie pustych, bezużytecznych sal pacjentów, a w szczególności sal, które można szybko przerobić na sale z łóżkami intensywnej opieki medycznej, szpitale w Niemczech otrzymywały solidną rekompensatę finansową od państwa. W moim szpitalu zwiększono w ten sposób sztucznie 4x liczbę łóżek IOM, które miesiącami stały puste (obłożone były tylko dotychczasowe łóżka IOM, w dodatku przeważająco pacjentami niecovidowymi). Pieniądze jednak za trzymanie pustych łóżek wpłynęły.

W życiu nie widziałem tak księżycowej atmosfery w szpitalu, który stoi niemal cały pusty, w oczekiwaniu na katastrofę, która nigdy nie nadeszła. W efekcie w okresie marzec-czerwiec 2020 w Niemczech przełożonych zostało ok. 1 miliona operacji. Później miesiącami trzeba było nadrabiać straty, jeśli chodzi o zabiegi elektywne.

Tworzenie pandemii

Sztuczne tworzenie pandemii poszło nawet tak daleko, że opróżniano z pacjentów także szpitale psychiatryczne, w których lekarze nie mają pojęcia o leczeniu covid, zapalenia płuc, zatorów płucnych, burzy cytokinowej itd. Także te szpitale stały puste. Przeprowadzone w 2021 specjalne dochodzenie komisji Bundestagu stwierdziło, że w 2020 w Niemczech nigdy nie było niedoboru łóżek szpitalnych z powodu pandemii covid. Myślę, że właśnie sztuczne tworzenie „pandemii” było przyczyną zmniejszenie hospitalizacji o 13%. Trzeba jednak pamiętać, że w Niemczech przychodnie i gabinety lekarskie cały czas pracowały, nawet w okresie marzec-czerwiec 2020, kiedy szpitale opustoszały (służba zdrowia jest w Niemczech silnie sprywatyzowana). W Niemczech także nie było tak drastycznie egzekwowanej zasady „zostań w domu” jak w Polsce, przez co część społeczeństwa nabyła odporność podstawową (podobnie to komentował kiedyś główny epidemiolog Szwecji Anders Tegnell).

Co do zapalenia płuc u pacjentów z dodatnim testem na SARS-CoV-2, to na bieżąco śledziłem raporty Instytutu Roberta Kocha (RKI). I te raporty stwierdzały jednoznacznie przez cały czas, że jedynie u 1% raportowanych pacjentów z dodatnim testem na SARS-CoV-2 występowało zapalenie płuc. Proszę zwrócić uwagę na przykładowy […] raport z 15.12.2020, czyli ze szczytu tzw. drugiej fali […]. Wśród najczęściej zgłaszanych objawów u pacjentów z dodatnim testem, u 40% wystąpił kaszel, u 28% gorączka, u 26% katar, u 21% bóle gardła, u 21% zaburzenia smaku i węchu oraz u 1% zapalenie płuc. Oczywiście zgon covidowy nie następuje zawsze z powodu niewydolności oddechowej (w ramach ARDS), ale z powodu zatoru tętnicy płucnej, masywnej zakrzepicy, zawału serca, sepsy, czy niewydolności wielonarządowej. Tym niemniej jednak czynnikiem wiodącym w patofizjologii zgonu, jest niewydolność oddechowa, a na drugim miejscu dopiero odczyny zakrzepowe (SARS-CoV-2 wykorzystuje receptory ACE-2 do wtargnięcia do wnętrza organizmu, których największa ilość znajduje się w śróbłonku naczyń, poza tym białko kolcowe przyczynia się do powstawania tzw. formacji syncytlalnych, które mogą wywoływać zakrzepy).

Obłożenie respiratorów wynika jednak głównie z niewydolności oddechowej płuc zniszczonych przez k-wirusa czy inne patogeny (ok. 40% pacjentów covidowych na IOM-ach ma koinfekcje czy superinfekcje), a nie z powodu np. zatoru tętnicy płucnej. RKI mierzył rozwój covid w niemieckim społeczeństwie przy pomocy tzw. parametru SARI (schwere akute respiratorische Infektionen, ciężkie, ostre infekcje oddechowe). Parametr SARI nie zmieniał się praktycznie w ciągu ostatnich 4 lat. Polska nie ma też do tej pory instrumentu monitorowania obłożenia łóżek IOM (w Niemczech od wiosny 2020 istnieje strona www.intensivregister.de), na której widać ile jest zajętych łóżek IOM, i ile z tych łóżek jest obłożonych pacjentami covidowymi.

Na stronie 14 […] raportu RKI z 15.12.2020 znajduje się informacja o pacjentach C19 na IOM-ach, w tym ile z nich potrzebuje intensywnej wentylacji. Nie można zatem oceniać dynamiki poziomu rozwoju hospitalizacji pacjentów z niewydolnością oddechową jedynie na podstawie indywidualnych doświadczeń […], zwłaszcza jeśli na wiosnę 2020 błędnie zbyt szybko intubowano pacjentów (na całym świecie), zamiast poddać ich nieinwazyjnej wentylacji tzw. wysokoprzepływowej terapii tlenowej. W Polsce stworzono szpitale jednoimienne, przez co doszło do akumulacji pacjentów w jednym szpitalu. W Niemczech nigdy nie wprowadzono poronionego pomysłu przerabiania całego szpitala na szpital covidowy. Pacjenci byli umieszczani w każdym szpitalu na oddziałach covidowych, przez co też ciągle mieli dostęp do odpowiednich specjalistów. Tutaj też nie ma specjalizacji medycyna zakaźna. W Polsce zaś, nie wiem dlaczego, chorymi covidowymi zajęli się specjaliści od chorób zakaźnych czyli od leczenia głównie WZW i AIDS, którzy nie mają pojęcia o leczeniu zapalenia płuc. Do tego oddziały covidowe w Polsce były, według moich informacji, często zabezpieczone przez rezydentów czy młodych lekarzy z niewielkim doświadczeniem. W Niemczech pacjentami covidowymi zajmowali się interniści i anestezjolodzy.

Jest niezliczone ilość przykładów empirycznych, gdzie odizolowane grupy zaszczepionych osób zakażały się k-wirusem np. zakażenia wśród zaszczepionych marynarzy na brytyjskim lotniskowcu przebywającym na Oceanie Indyjskim, https://www.bbc.com/news/uk-57830617. Jest też kilka solidnych publikacji naukowych potwierdzających, że zaszczepieni mają podobne miano wirusa jak niezaszczepieni. Jeśli chodzi o zgony na C19 wskutek infekcji przełomowych, to w Niemczech dotyczą one w grupie wiekowej powyżej 60 r.ż. w 45% osoby w pełni zaszczepione (Tabela 3 na stronie 23 raportu RKI, https://www.rki.de/DE/Content/InfAZ/N/Neuartiges_Coronavirus/Situationsberichte/Wochenbericht/Wochenbericht_2021-12-09.pdf?__blob=publicationFile).

Domaganie się paszportów szczepionkowych jako warunku wejścia do sklepu, czy do kina, jest dlatego tak samo głupie jak domaganie się paszportu endoprotezowego (oba nie mają znaczenia, jeśli chodzi o zapobieganie transmisji wirusa). Chodzi jedynie o zniewolenie i kontrolę obywateli, a nie zwalczanie covid”.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

Czytaj też:
Religia w czasach zarazy
Czytaj też:
Liczba w pełni zaszczepionych osób przekroczyła już 20 mln

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także