Jak niedawno przytomnie zauważył słynący z przenikliwości Henryk Kowalczyk, od niedawna wicepremier i zarazem minister rolnictwa i rozwoju wsi – „jeśli ktoś zarabia o 20 proc. więcej, a inflacja jest 6 proc., to mu 14 proc. zostaje”.
Tak, to rzeczywiście z grubsza by się zgadzało, słowem – nic dodać, nic ująć, no może tylko tyle, że jeśli komuś – jak niektórym polskim politykom – pensja urosła o nawet 40 proc., to zostaje mu w portfelu aż 34 proc. (a raczej: 34 pkt proc. z 40 pkt proc.)
Źródło: DoRzeczy.pl