Prawda czasu i prawda ekranu

Prawda czasu i prawda ekranu

Dodano: 
Media, zdjęcie ilustracyjne
Media, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Flickr / Piotr Drabik / CC BY 2.0
Dzień 667. Wpis nr 656 | No, to przyszła pora na podsumowanie dotychczasowej akcji szczepiennej na wyjściu na przedpola omikronowe.

Tenże Omikron ma pobudzić stygnący zapał do szczepień, jak pisałem – zjawił się ten wariant kiedy trzeba, by dać (sobie? Big Farmie?) szansę. Ale mamy już badania co Polacy myślą o zaszczepieniu i w jakim ich wymiarze oraz badania dotyczące tego – co w związku z tym czynią w swojej sprawie. Najpierw omówimy dwa wykresy jeden po drugim, potem krzyżowo, bo wyniki są ciekawe. Pierwszy wykres wyłowił nie pierwszy raz Dariusz Zdebel, a ukazał się on w Rzeczpospolitej.

No rzecz jasna mainstremowa i koronaentuzjastyczna Rzepa tłumaczy to, że 1/3 Polaków chce obowiązkowych szczepień dla wszystkich, ale to propagandowe wygibasy. Ja tam widzę, że prawie połowa chce by szczepionki pozostały dobrowolne dla wszystkich. 16 proc. chce by zaszczepili się mundurowi, lekarze i nauczyciele, dziwi (?) mały procent niezdecydowanych w sprawie, co oznacza, że naród jest zero-jedynkowo podzielony wedle dwóch rozwiązań i wahających jest coraz mniej, co nie znaczy, że nie zmienia się obozów. (O tym przy analizie drugiego wykresu). 47 proc. przeciwników obowiązku szczepień to prawie tyle samo, co obecnie niezaszczepionych, co wydaje się logiczne. Ale należy przyjąć, że jest tam parę procent wolnościowców, w tym znaczeniu, że sami się zaszczepili, ale wcale nie wymagają tego od innych.

Do tego ciekawa sprawa z 19 proc., które chciałyby mieć szczepienia celowane w grupy mundurowych, medyków czy nauczycieli. To znaczy, że w tej grupie 19 proc. mogą się ukrywać i niezaszczepieni, i zaszczepieni, ale tacy, co tego nie wymagają od innych grup niż wskazane. Ciekawe by było spytać co sami zainteresowani (mundurowi, medycy, nauczyciele) myślą o takim obowiązku wobec siebie. Z Perth w Australii dochodzą nieciekawe dla rządu (-ów?) obrazki rzucanych mundurów i ubrań roboczych przez reprezentantów wszelkich profesji, które odstępują od zawodu z powodu obowiązku ich szczepień. We Francji (co prawda w terytoriach zależnych) – to samo: rząd wywalił z zawodu parę tysięcy niezaszczepionych medyków, bo ci nie poddali się szantażowi, potem ze strachu przed zapaścią zdrowia publicznego zawiesił ten wymóg na miesiąc, co wystarczyło, by tak zorganizować się środowisku, że po miesiącu wymóg szczepień… wycofano.

Do tego nie ma tu zaznaczonej, bo to niemożliwe, kwestii kto co uważa za zaszczepienie, to znaczy – którą dawkę ankietowany uważał za fakt zaszczepienia: pierwszą, drugą czy trzecią? A to nie jest bez znaczenia.

Widzimy jak „stygł zapał” do szczepień w rytmie kolejnych dawek. Autor po marketingowemu określa ten spadkowy trend „milczącą recenzją użytkowników produktu”, czyli wystawianą oceną poprzez spadek sprzedaży/używania. Widać ciekawy trend: praktycznie tyle samo wzięło pierwszą dawkę co i drugą, to oznacza, że niewielu się wycofało po pierwszej i kontynuowało. Druga dawka i jej szybki wzrost jest skorelowana bezpośrednio z okresem wakacyjnym, kiedy szczepiono się na potęgę w celach wyjazdowych. Ad „akcji wakacyjnej” system wręcz zamarł, bo krzywa się praktycznie wypłaszczyła i praktycznie niewielu do niego wchodzi, co widać po minimalnym przyroście „pierwszaków”.

Ale dopiero po drugiej przyszło tsunami: trzeciej dawki użyło do tej pory poniżej 20 proc. Co oznacza, że jest refleksja. Nad NOP-ami, nad tym ile jeszcze i czy warto było. Inna sprawa, że paszporty jeszcze uznają drugą dawkę, ale ten okres się będzie skracał. Pewnie doszczepi się jeszcze parę (-naście) procent, jak się podostrzy obostrzenia i unieważni stare paszporty oparte o drugą dawkę. Ale ten trend się będzie rozjeżdżał, rozwierał jak nożyce. Coraz mniej będzie się doszczepiać kolejnymi porcjami – a taki Izrael idzie na 4. dawkę, a paru polskich ultrasów mu wtóruje. Wielu wieszczy stały abonament.

Będziemy więc mieli zmniejszającą się liczbę ludzi z ważnymi paszportami, co spowoduje to, że coraz większe grupy będą karane za nieszczepienie. Bo obostrzenia mają na celu nie uniknięcie jakiejś transmisji, tylko uprzykrzenie tak życia nieszczepionym, żeby ci przeszli na stronę mocy. Z czym już rządzący właściwie coraz mniej się kryją. Zaszczepieni poprzednimi dawkami będą przy kolejnych falach (szczepień) coraz częściej odpadać, frustrując się, że dali się jak głupi nabrać na obietnice powrotu do normalności. No, bo widać, że tak nie będzie: zaszczepieni i trzecią dawką równo lądują na kwarantannach, pośrednich lockdownach, testach, w szpitalach, pod respiratory, nie wchodzą do samolotów i muszą nosić maseczki. Niektórzy wierzą, biedacy, że to przez nieszczepów, ale nie trzeba być szczególnie lotnym, żeby zrozumieć, iż ta szczepionka to dziwne lekarstwo, którego nieskuteczność udowadnia się winą tych, którzy tego specjału nie zażyli.

Dla rządu 1/3 to za mały kapitał społeczny, by „pójść na całość”, ale zbałamucenie tak dużej grupy do kompletnego nielogicznego odjazdu, w dodatku w stosunku do innych, jest i tak sukcesem koronaentuzjastów, albo właściwie szczepionkoentuzjastów. Ja nie bardzo rozumiem ile można siedzieć okrakiem na takich nielogicznościach, skoro wie się, że szczepionki nie powstrzymują transmisji, w krajach zaszczepionych po kokardę odnotowuje się rekordy zakażeń (jutro o tym fenomenie), nawet w stosunku do zeszłego roku, kiedy przecież szczepionki nie było. I wciska się to każdemu jako warunek segregacji, i to nie tylko już na poziomie medialnym, ale i osobistym. W dodatku szermując kalkami z przekaziorów przeczących tezie, że tam pod czaszką zachodzą jakieś procesy, pozwalające połączyć choćby ze dwie kropki.

Mamy więc prawdę deklaracji i prawdę zachowań. Ja uważam, że prawda czasu i prawda ekranu się będą rozjeżdżać, a doświadczenie mówi, że im dłużej taki rozjazd trwa, tym nieuchronne przebudzenie będzie dla dowiarków ekstremalnie bolesne. Ale doświadczenie mówi także, że przebudzenie tego, kto się dał oszukać jest szczególnie niebezpieczne dla oszukujących. Czyni bowiem z nuworysza prawdy ekstremistę, który chce odwojować to, że się dał zwieść i tworzy większego ultrasa niż w przypadku foliarzy przepowiadających dzisiejsze zjawiska jeszcze rok temu. Im wystarczy smutna konstatacja „a nie mówiłem?”. Tym drugim już tylko rewanżyzm.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także