Warszawski korespondent dziennika „Die Welt” Philipp Fritz pisze w swoim artykule o wzroście antyniemieckich incydentów i analizuje, jak mogą wpłynąć one na współpracę gospodarczą i w kwestii bezpieczeństwa pomiędzy oboma krajami.
Punktem wyjścia były rozpowszechniane niedawno w Warszawie plakaty, ukazujące współczesnych niemieckich polityków z nazistowskimi zbrodniarzami, na czele z Hitlerem i Goebbelsem. Fritz wspomina także o niedawnych słowach Jarosława Kaczyńskiego o IV Rzeszy.
Antyniemieckość w Polsce
„Akcja plakatowa i wypowiedź Kaczyńskiego są zaledwie dwoma przykładami krzykliwej manipulacji opinią publiczną, która nabrała tempa w 2015 roku wraz ze zwycięstwem wyborczym PiS. W żadnym innym kraju UE nie sięga się tak często jak w Polsce po antyniemieckie uprzedzenia. Gra nienawiścią należy do repertuaru klasy politycznej, mediów państwowych, ale także artystów, którzy tworzą odpowiednie plakaty i ponoszą za nie odpowiedzialność" – pisze warszawski korespondent "Die Welt".
Jego zdaniem, polscy politycy ukazują Niemcy jako wrogie mocarstwo, które blokuje ambitne plany Warszawy oraz zazdrości Polsce sukcesów gospodarczych. Merytoryczna agenda, taka jak kwestia Nord Stream 2 czy polityka migracyjna zeszły na dalszy plan. Zdaniem dziennikarza, niemieccy decydenci powoli tracą cierpliwość wobec Polski.
„Jednak ten, kto posłucha opinii w Berlinie, dostrzeże wszędzie wątpliwości, czy Polska jest solidnym partnerem, z którym można kształtować przyszłość UE” – czytamy w „Die Welt”.
Zdaniem komentatora, politycy chcący budować dobre relacje z Niemcami są usuwani z polskiego rządu.
„Minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz znany był z umiarkowanych wypowiedzi i dobrych relacji z szefem niemieckiej dyplomacji Heiko Maasem. W sierpniu 2020 roku podał się do dymisji. W Warszawie mówiono, że jego styl nie spodobał się kierownictwu partii” – zauważa Fritz.
Czytaj też:
Prof. Dudek: Polska zmierza w kierunku stopniowego odejścia z UECzytaj też:
Dr Anusz: PiS chciał zrobić blitzkrieg. Zapłaci za to polityczną cenę