Powrót idei jagiellońskiej
  • Bronisław WildsteinAutor:Bronisław Wildstein

Powrót idei jagiellońskiej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Powrót idei jagiellońskiej
Powrót idei jagiellońskiej

W zachwytach mediów, które przyznają już Radosławowi Sikorskiemu Pokojową Nagrodę Nobla, brak jakiegokolwiek namysłu nad tym, co się stało ostatnio w Kijowie. Wprawdzie propaganda to nie refleksja, ale pewien stopień bezmyślności nawet w takiej działalności może zadziwiać. Odkrycie dokumentów, w których Wiktor Janukowycz planował utopienie we krwi Majdanu, nikogo przy zdrowych zmysłach nie powinno dziwić. Wysłanie snajperów przeciw bezbronnemu tłumowi było przecież próbą krwawego zastraszenia, czyli sterroryzowania protestu. Jeśli były prezydent nie dokończył tego scenariusza, to nie z powodu dyplomatycznych talentów Sikorskiego, ale dlatego, że nie miał po temu środków. Już w czwartek 20 lutego, gdy manifestanci nie ulegli panice na skutek krwawej jatki zgotowanej im przez snajperów, siły Berkutu i milicji się wycofały, a ludzi na Majdanie przybywało. Działo się to w przededniu przybycia Sikorskiego do Kijowa.

Wszystkie dane wskazują, że pomimo prób Janukowycza nie było możliwości użycia wojska przeciw Majdanowi. Być może siły milicyjne wystarczyłyby do spacyfikowania za cenę krwawej jatki centrum Kijowa, ale protest dawno już rozlał się po całej Ukrainie, a rzeź taka byłaby samobójstwem władzy.

Nie chcę rozważać, na ile wynegocjowanie obowiązującego parę godzin porozumienia jest sukcesem. Natomiast straszenie śmiercią Ukraińców sukcesem z pewnością nie było.

Dobrze się stało, że Sikorski przybył do Kijowa, aby wraz z ministrami zażegnać buchający tam konflikt. Warto jednak pamiętać, że jego misja była dowodem klęski całej sygnowanej przez niego i premiera Tuska polityki zagranicznej. I nie chodzi mi o składaną parę miesięcy wcześniej przez szefa polskiej dyplomacji deklarację, że nikt poważny do Kijowa nie przyjeżdża. Chodzi o oficjalne zakwestionowanie idei jagiellońskiej, które stało się znakiem firmowym dyplomacji PO.

Idea jagiellońska, która do czasów rządów PO była – w każdym razie oficjalnie – obowiązującą doktryną w polityce zagranicznej III RP, uznawała za polską rację stanu sojusz narodów środkowo-wschodniej Europy, które wspólnie stanowiłyby znaczącą siłę regionu i byłyby w stanie przeciwstawić się imperialnym dążeniom Rosji. Ta odwołująca się do jagiellońskiej tradycji, propagowana przez Józefa Piłsudskiego i zaadaptowana do nowych czasów przez ośrodek paryskiej „Kultury” koncepcja została na wstępie odrzucona przez tandem Tusk-Sikorski. Od momentu zdobycia władzy nowy premier i jego minister ogłosili, że ich polityka polegała będzie na „płynięciu w głównym nurcie” i dogadywaniu się z potęgami.

Z deklaracji ich wnioskować można było, że wszystkie problemy, jakie pojawiły się na linii Polska – Rosja, wynikały z niewłaściwego zachowania braci Kaczyńskich. Sikorski ogłosił zresztą (oczywiście na łamach „Gazety Wyborczej”), że jagiellońskie mrzonki zastępuje piastowskim pragmatyzmem.

Czytaj także