Profesor medycyny z Johns Hopkins University krytykuje mainstreamowe media i swoją placówkę za bagatelizowanie i próbę zablokowania publikacji badań, które wykazały, że lockdown zmniejszył śmiertelność na COVID-19 jedynie o 0,2 proc.
– Sam Johns Hopkins University nie opublikował nawet komunikatu prasowego na temat tego badania, a jeśli spojrzysz na relacje w mediach, jest to jedna z największych historii na świecie, a jednak niektóre media nawet jej nie przedstawiły – powiedział w rozmowie z "Fox News" dr Martin Makary wykładający na uczelni chirurgię onkologiczną.
To znany i uznany w medycznym świecie lekarz, komentator medialny i autor licznych książek naukowych, którego prestiżowy magazyn HealthLeader uznał w 2013 roku za jedną z najbardziej wpływowych i cenionych osób w amerykańskiej służbie zdrowia.
Lekarz o lockdownie: Umarło około ćwierć miliona ludzi
Komentując raport, Makary przekazał, że niewielka liczba ludzi, którzy zostali uratowali przez lockdown "nie zbliża się nawet do liczby pacjentów, którzy stracili opiekę zdrowotną".
– Teraz porównaj tę liczbę, która okazuje się wynosić około 1800 osób, z liczbą zgonów bez COVID, co nazywamy "nadmiernymi zgonami” w Stanach Zjednoczonych – powiedział lekarz. – To było 124 000 dodatkowych śmierci w pierwszym roku. Tak więc możliwe, że w ciągu dwóch lat umarło dodatkowo nawet około ćwierć miliona ludzi – dodał.
Naukowiec podkreślił, że mowa o pacjentach, którzy mogliby nadal żyć, jeżeliby nie zamknięto przed nimi służby zdrowia. – To są setki tysięcy osób, które zmarły m.in. z powodu odroczonej opieki onkologicznej – stwierdził profesor Makary.
Amerykański lekarz krytykuje lockdown: Społeczeństwo jest głodne uczciwości
Ekspert dodał, że już dawno wiadomo, iż COVID-19 dotyka przede wszystkim osoby starsze i poważnie chore. – Dość szybko zaczęliśmy pozyskiwać dane z północnych Włoch, które nie tylko nie były równomiernie rozłożone w populacji, ale też krzywa była niezwykle głęboko skierowana na osoby starsze i osoby z chorobami współistniejącymi – mówił lekarz.
Makary zaznaczył, że "nawet na początku pandemii w Nowym Jorku otrzymywaliśmy dane, które w dużej mierze były ignorowane. 80 procent zgonów dotyczyło osób powyżej 65 roku życia, a w przybliżeniu połowę z nich zaraportowano w domach opieki".
– A jednak nadal traktowaliśmy to tak, jakby wszyscy byli narażeni na takie samo ryzyko i nadal to robimy dzisiaj. M.in. w szkołach, gdzie dzieci ponoszą największy ciężar ograniczeń. Myślę, że społeczeństwo oczekuje uczciwości i podstawowej pokory ze strony urzędników zajmujących się zdrowiem publicznym – konkluduje.
Czytaj też:
Rzecznik Bidena po raporcie JHU: To nie my wprowadziliśmy lockdownCzytaj też:
Paraliż stolicy Kanady. Truckerzy u Trudeau