Że prawie dwa lata pandemii strachu pokazały powtarzalne mechanizmy, do których można łatwo się odwołać jako gotowej receptury. Od kilku dni spotykam się z ostrzeżeniami, że jest niepostrzeżenie coś knute z WHO i poszerzeniem jej kompetencji. Dziś cytuję zebrane w jednym miejscu opisanie tego przyszłego mechanizmu. Wygląda to niepokojąco, ale najpierw popatrzmy na meritum:
„Na stronie Rady Europejskiej (RE) znajduje się informacja o negocjacjach nad „traktatem antypandemicznym”. Jak podkreślono, już 1 grudnia 194 państwa członkowskie Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) – a więc również Polska – „porozumiało się co do rozpoczęcia procesu redagowania i negocjowania konwencji, umowy lub innego międzynarodowego instrumentu na podstawie konstytucji Światowej Organizacji Zdrowia, by poprawić profilaktykę, gotowość i reakcję pandemiczną”.
– Teraz zostanie powołany międzyrządowy organ negocjacyjny, którego pierwsze posiedzenie odbędzie się najpóźniej 1 marca 2022 r. (by uzgodnić sposoby i terminy pracy), a drugie – najpóźniej 1 sierpnia 2022 r. (by omówić postępy redakcyjne). Następnie, podczas 76 sesji Światowego Zgromadzenia Zdrowia w 2023 r., przedstawi on sprawozdanie z postępów prac, tak by instrument można było przyjąć do 2024 r. – czytamy na stronie RE. Jak przekonują autorzy informacji, „pandemia Covid-19 to problem globalny” i „żaden rząd ani żadna instytucja nie są w stanie samodzielnie stawić czoła przyszłym pandemiom”. […]
– Konwencja, umowa lub inny międzynarodowy instrument byłby prawnie wiążącym aktem prawa międzynarodowego. Umowa o profilaktyce, gotowości i reakcji pandemicznej, przyjęta w ramach WHO, pozwoliłaby państwom na całym świecie wzmocnić zdolności krajowe, regionalne i globalne oraz zwiększyć odporność na przyszłe pandemie – zaznacza RE.
Oprócz tego zaznaczono, że taki dokument „zapewniłby większe, konsekwentne i długofalowe zaangażowanie polityczne na szczeblu światowych przywódców państw i rządów” i określił „jasne procedury i zadania”. Ponadto „zintensyfikowałby długofalowe wsparcie sektora publicznego i prywatnego na wszystkich szczeblach”.
– Musimy stworzyć środowisko, w którym wszyscy naukowcy, pracownicy służby zdrowia i rządy mogą połączyć siły we wspólnej sprawie. Współpracując na rzecz wypracowania nowych rozwiązań, tak by chronić to, co najcenniejsze – nasze zdrowie i życie – mówił Charles Michel podczas Światowego Szczytu Zdrowia 25 października, cytowany przez autora informacji na stronie RE.
Traktat ten ma mieć odgórnie określone cele. Miałyby one eksponować: „wczesne wykrywanie pandemii i profilaktykę pandemiczną”, „odporność na przyszłe pandemie”, „reagowanie na przyszłe pandemie, w szczególności poprzez zapewnienie powszechnego i równego dostępu do rozwiązań medycznych, takich jak szczepionki, leki i diagnostyka”, „silniejsze międzynarodowe ramy zdrowotne, w których WHO działałaby jako organ koordynujący globalne kwestie zdrowotne” oraz „podejście 'jedno zdrowie’ obejmujące zdrowie ludzi, zwierzęta i całą planetę”. Założenia przedstawiają de facto globalne „ministerstwo zdrowia”, które będzie przejmowało władzę w okresie, gdy ogłoszona zostanie rzeczywista lub rzekoma pandemia. Warto zaznaczyć, że ogłaszać i odwoływać ją będzie WHO, które w ten sposób przydziela sobie władzę.
Następnie wyrażono w tekście na stronie RE przekonanie, że „taki instrument mógłby pogłębić międzynarodową współpracę w wielu ważnych dziedzinach, takich jak obserwowanie, ostrzeganie i reagowanie, oraz zwiększyć społeczne zaufanie do międzynarodowego systemu zdrowotnego. […]
– Traktat zwiększyłby przejrzystość, rozliczalność i współodpowiedzialność w międzynarodowym systemie. Ponadto przygotowałby grunt pod lepszą komunikację i lepsze informowanie obywateli. Przekazywanie błędnych informacji podważa zaufanie społeczne i może też osłabić reakcję na zagrożenia dla zdrowia publicznego. Aby odzyskać zaufanie obywateli, należy przewidzieć konkretne kroki, by usprawnić przepływ wiarygodnych, dokładnych informacji, a także globalnie przeciwdziałać dezinformacji – czytamy w dalszej części. […]
Przyjęcie tego typu traktatu po raz pierwszy zaproponował przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel podczas Paris Peace Forum w listopadzie 2020 r.. Podobny apel powtórzyli przywódcy grupy G-7 19 lutego ubiegłego roku. Niecały tydzień później – 25 lutego – również unijni przywódcy zadeklarowali pracę nad międzynarodowym traktatem antypandemicznym.
– 31 maja 2021 r., na spotkaniu Światowego Zgromadzenia Zdrowia, 194 członków WHO przyjęło decyzję, by na specjalnej sesji rozpoczynającej się 29 listopada 2021 r. podjąć rozmowy na temat międzynarodowego traktatu antypandemicznego. 1 grudnia 2021 r. 194 członków Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) porozumiało się co do rozpoczęcia procesu redagowania i negocjowania konwencji, umowy lub innego międzynarodowego instrumentu na podstawie konstytucji Światowej Organizacji Zdrowia, by poprawić profilaktykę, gotowość i reakcję pandemiczną – czytamy na europa.eu. […]”
Mój komentarz:
No, to stronnicy manipulacyjnego charakteru pandemii będą mieli teraz używanie. Bo jeśli się powyższe ziści będziemy mieli kilka nieciekawych rzeczy. Po pierwsze powstanie coś w rodzaju Światowego Ministerstwa Zdrowia, które będzie zarządzało (dodajmy – przyszłymi) pandemiami z jednego centrum. Dla wielu sygnalistów Nowego Świata to spełnienie się ich obaw, że pierwszym organem światowego rządu będzie właśnie ministerstwo zdrowia, w oparciu o wyżej wymienione „konieczności”. Po drugie będzie to korzystne dla obecnych władz. Kiedy szef Sanepidu zeznał w wywiadzie dla RMF, że „miał święty obowiązek” wykonywania rekomendacji WHO, to się wygadał, bo wcale nie miał żadnego takiego umocowania. Jest szefem niezależnego polskiego organu, a więc nic nie musiał i decyzje podejmował na własny rachunek (który zapłaciło społeczeństwo, by the way). Po trzecie – wedle naszej konstytucji źródłem prawa są również umowy międzynarodowe, do których będzie się zaliczał omówiony wyżej akt. A więc – tu znów na korzyść władz – nie trzeba będzie, jak dotychczas kombinować nielegalnie z rozporządzeniami, które nie mogą przecież regulować zarządzania krajem. Po czwarte – mamy wyraźne sugestie dotyczące koordynowania polityki informacyjnej z jednego centrum i eliminowania szkodliwych dezinformacji. Będzie więc globalna cenzura i żaden kraj nie będzie się mógł wyłamać z jednej opowieści o przyczynach pandemii i środkach zaradczych. Co będzie także kneblowaniem nauki, która polega przecież na ciągłym kwestionowaniu aktualnych prawd.
Do tej pory musiały to być ustawy, a teraz wystarczy rozporządzenie WHO i takie Pinkasy będą już miały prawo powiedzieć: WHO lucuta, causa finita. W ten sposób odpowiedzialność za skutki działań pandemicznych, przewyższających nawet takie jak za kowida będą scedowane z rządów krajowych na samonominującą się światową organizację sponsorowaną m.in przez Big Farmę i mulitmilionerów, którzy czują się władcami świata, zbawiając ludzkość przed nią samą. A nowe pandemie? No przecież właśnie się na nie takimi aktami przygotowujemy. Kto tam jeszcze wie który wirus przeskoczy nagle ze szczura na jakiegoś tambylca, czy i w jakim laboratorium zbije się próbówka ze sztucznie rekombinowanym wirusem, oczywiście tworzonym po to, by „potrenować” system zapobiegania zjadliwym patogenom.
Dla dobra ludzkości, rzecz jasna.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.