W środę w programie "Graffiti" w Polsat News dyplomata został zapytany m.in. o to, czy Polacy z obawami powinni podchodzić do doniesień o ruchach rosyjskich wojsk w pobliżu granic państwowych Ukrainy.
– Będziemy śledzić z uwagą sytuację na Ukrainie, ale bez paniki. Polska jest bezpieczna – odpowiedział.
Sojusznicy Polski
– Powinniśmy się skupić w Polsce na tym, żeby NATO i nasi sojusznicy wykazali się solidarnością i zdecydowaną odpowiedzią na działania potencjalnego agresora. Polska była bardzo aktywnym uczestnikiem tych działań, mobilizując społeczność międzynarodową politycznie, dyplomatycznie, ale także dając swój wkład militarny – powiedział Tomasz Szatkowski.
Zdaniem polityka, wstępem do kryzysu na Wschodzie były działania polskich władz i służb na swojej wschodniej granicy, która jednocześnie jest flanką Sojuszu Północnoatlantyckiego. – Polska odpowiedziała w sposób zdecydowany, co nie pozwoliło na pewne wstępne etapy tego dokładnie rozpisanego scenariusza eskalacji – zauważył Szatkowski.
Rosyjscy żołnierze wracają do garnizonów
Niektóre z rosyjskich jednostek, które zostały zgromadzone przy granicy z Ukrainą, wracają do swoich garnizonów – przekazały tamtejsze agencje informacyjne, powołując się na resort obrony. Nie wiadomo dokładnie, o jaką liczbę wojskowych chodzi i z jakiego regionu wojska zostaną wycofane, ale jest to pierwszy od wielu tygodni sygnał łagodzenia napięć związanych z kryzysem ukraińskim.
– Musimy bardzo dokładnie monitorować sytuację. 100 lub 150 tys. żołnierzy zgromadzonych przy granicach, to część bojowa tego zgrupowania. Oprócz tego, są tam inne elementy wspierające – lotnicze i morskie. (...) Jak na razie jest za wcześnie, żeby odtrąbić koniec kryzysu – stwierdził Tomasz Szatkowski.
Czytaj też:
Minister ds. europejskich Austrii: Nie mogliśmy przewidzieć, że Rosja planuje inwazjęCzytaj też:
Stoltenberg: Nie widać oznak deeskalacji w terenie