Waszczykowski podkreśla, że wizytę prezydenta Joe Bidena trzeba oceniać całościowo. – A ona zaczęła się wcześniej, kiedy 5 tys. dodatkowych żołnierzy amerykańskich dotarło do Polski, plus baterie Patriot – uważa europoseł PiS. – Czy to była historyczna wizyta ocenią historycy, najpewniej historycy idei, bo prezydent USA zaproponował rozgrywkę świata z imperialną Rosją jako rozgrywkę wartości i idei. Wydaje mi się, że nie była to wypowiedź na poziomie Churchilla, Kennedy'ego czy Reagana. Zabrakło jakiegoś bon motta – stwierdził.
Polityk dodaje, że w wymiarze bilateralnym ta wizyta była dla Polski niezwykle korzystna i stanowiła potwierdzenie zobowiązań USA, NATO wobec Polski. – Niedosyty pojawiają się gdy chodzi o odpowiedź amerykańską na imperializm rosyjski, odpowiedź na apele ukraińskie. Ale czy prezydent Biden dostał mandat międzynarodowy na krucjatę przeciwko Rosji? Nie. Nie dostał takiego mandatu nawet od swojej administracji, jego słowa o usunięciu Putina zostały szybko zdementowane – mówił.
Waszczykowski: Dementi Białego Domu niepokoi
Waszczykowski przyznaje, że Ukraińcy "czują niedosyt", ale dodaje, że jest przekonany, że podczas rozmowy prezydenta z ukraińskimi ministrami "pewne zobowiązania" ze strony amerykańskiej padły
– Słowa „Na litość boską ten człowiek nie może pozostać przy władzy na zawsze" w odniesieniu do Władimira Putina padły z ust prezydenta Bidena krótko po wizycie na Stadionie Narodowym, po rozmowach z uchodźcami opowiadającymi o przeżytych dramatach. To były usprawiedliwione słowa człowieka – ocenia b. minister spraw zagranicznych.
– Natomiast dementi Białego Domu, że nie będzie to próba usunięcia Putin, zmiana reżimu bardziej mnie niepokoi. Bo mówiliśmy od dawna, że agresję Rosji przeciwko Ukrainie, a może kiedyś przeciwko nam można powstrzymać tylko poprzez zmianę władzy w Moskwie. I jeśli największe mocarstwo nie widzi takiej możliwości, mówi o bardzo długiej wojnie, to nie brzmi to optymistycznie – ocenia.
Konfrontacja z Rosją?
Zdaniem gościa Doroty Łosiewicz można Rosję nie tyle pokonać, co zniechęcić do tej wojny, a nawet wymusić wycofanie się z Ukrainy.
– Problem polega na tym, że europejscy sojusznicy USA tego nie chcą.Tak jak Putin wyrzucił kiedyś Turków, łącznie z uczniami ze szkół rosyjskich, po tym jak Erdogan zestrzelił jego samolot, tak dziś Europa mogłaby zamknąć wszelkie kanały współpracy z Rosją. Ale Europa tego nie chce. Prezydent Macron mówi o tym, że nie użyłby takich słów jak Joe Biden. Niemcy otwarcie przyznają, że nie stać ich na rezygnację z rosyjskiego gazu. Rosjanie nadal mogą wyjeżdżać na Zachód, uczestniczyć w wydarzeniach sportowych, kulturalnych i naukowych – kontynuuje.
Były minister stwierdził, że rosyjskie społeczeństwo nie czuje dokładnie kosztów poparcia Putina. – Istnieje też przekonanie, że z Putinem należy rozmawiać, że nie można z nim nic załatwić na polu walki, tylko trzeba prowadzić z nim dialog. A Rosja nie chce korzystać z dyplomacji. A dziś zatrzymanie agresji oznaczałoby, że znaczna część Ukrainy znalazłaby się pod okupacją rosyjską. A ludność byłaby deportowana, porywana w głąb Rosji. Bombardowanie Lwowa w chwili gdy za granicą jest Joe Biden pokazuje intencje Kremla. Oni się nie zatrzymują. Mówią o tym i to pokazują – stwierdził.
– Trzeba pamiętać, że użycie broni jądrowej było przez Rosję ćwiczone. Co prawda jako symulacja komputerowa, ale jednak był to atak przeciw Polsce, na Warszawę – przypomina Witold Waszczykowski. – Można się liczyć, że jeśli konflikt pójdzie nie po myśli strony rosyjskiej, to mogą się uciec i do tego instrumentu. Trzeba to brać pod uwagę – dodaje
Czytaj też:
Nowy plan Rosji? Budanow: Mogą podzielić Ukrainę na półCzytaj też:
Soloch: Prezydent Biden dał upust swoim emocjom