Skandynawskie rozszerzenie NATO?
  • Marek Jan ChodakiewiczAutor:Marek Jan Chodakiewicz

Skandynawskie rozszerzenie NATO?

Dodano: 
Sauli Niinistö, prezydent Finlandii
Sauli Niinistö, prezydent Finlandii Źródło: PAP/EPA / MAURI RATILAINEN
Dzięki wojnie Władimira Putina na Ukrainie, Dania i Norwegia mogą wnet powitać dwóch nowych członków NATO ze Skandynawii. Szwecja i Finlandia poważnie rozważają możliwość przyłączenia się do sojuszu.

Nie można jednak liczyć, że to jest już fakt dokonany. Oba kraje od dawna doceniają swoją neutralność. Szwecja nie brała udziału w obu wojnach światowych. A potem stała raczej z dala od zachodnich pomysłów obronnych. Sztokholm oczywiście modlił się i miał nadzieję, że USA i NATO przyjdą mu na pomoc w razie sowieckiej agresji. W międzyczasie Szwedzi w poniżający sposób – przynajmniej początkowo – bili czołem przed Moskalami. Na przykład przymusowo oddawali Stalinowi uciekinierów i azylantów z państw bałtyckich.

Po śmierci tyrana nastąpiło obniżenie napięcia w Europie i Szwedzi mniej się bali. Wojsko szwedzkie poczęło stawiać się w obliczu sowieckich wojskowych prób naruszania granic. Szczególnie chodziło o powtarzające się agresywne zachowanie lotnictwa i marynarki wojennej Sowdepii. Szwedzi również kontrowali sowieckie wysiłki szpiegowskie z różnymi rezultatami, chociaż odnotowano też i kilka spektakularnych sukcesów.

W międzyczasie w okresie Zimnej Wojny Finlandia była, jak to ująć najlepiej, sfinlandyzowana. Cieszyła się autonomią wewnętrzną wraz z demokracją i wolnym rynkiem, ale nie pozwolono jej prowadzić własnej polityki zagranicznej. W zasadzie słuchała się dyktatu ZSSR we wszystkich względach. Podobnie jak Sztokholm, Helsinki również wydawały wszelkich uciekinierów w ramiona bezlitosnej socjalistycznej ojczyzny światowego proletariatu.

Po implozji Związku Sowieckiego Finlandia nadal pielęgnowała bliskie relacje z zoną postsowiecką. Mocno inwestowała w kraje bałtyckie, szczególnie z kulturowo i lingwistycznie jej bliską Estonią. Jednak Finowie robili też świetne interesy z samą Rosją. Wykorzystywali jeszcze zimnowojenne kontakty, koneksje i doświadczenia dla wspólnego zysku ekonomicznego.

Ten ciepły związek obecnie jest pod obstrzałem zarówno w Szwecji, jak i Finlandii z powodu inwazji Putina na Ukrainę. Mówi się o wycofaniu wszelkich inwestycji z Federacji Rosyjskiej; Finowie na razie zawiesili połączenie kolejowe z Petersburgiem, co jest bardziej symboliczne, niż gospodarcze.

Co ważniejsze, ku wściekłości Kremla, mówi się w Helsinkach i Sztokholmie o przystąpieniu do NATO. Zaiste zawsze istniał w Szwecji i Finlandii segment społeczeństwa, który chciał bliższych związków z Zachodem, a nawet członkostwa w sojuszu północnoatlantyckim pod przywództwem USA: agresja rosyjska przeciw Ukrainie spowodowała znaczne zwiększenie się liczby zwolenników takiego rozwiązania w tych dwóch krajach skandynawskich.

Na początku marca większość Szwedów opowiedziała się o powierzenie losów swego narodu NATO. W Finlandii poparcie dla NATO rośnie geometrycznie w ciągu ostatniego miesiąca. Wspięło się od 48% do 51% i 53%, aby teraz osiągnąć 60% w przeciągu zaledwie kilkunastu dni.

Nie ma to swego odpowiednika właściwie w najnowszej historii Finlandii, dlatego, że cisi i solidni Finowie do tej pory polegali na dwustronnych układach z Rosją w sprawach swego bezpieczeństwa narodowego i integralności granic. W 2021 r. tylko 34% Finów wspierało członkostwo w NATO. Teraz Kreml złamał pieczęć fińskiego izolacjonizmu.

Rosjanie naturalnie całkiem nie pomagają sobie w tych sprawach. Straszą wściekle. Naruszają granice powietrzne i morskie. Większość takich przypadków dotyczy państw bałtyckich, ale Skandynawii nie zostawiają w spokoju też.

Ostatni bezczelny przykład takiego naruszenia suwerenności miał miejsce w styczniu, gdy Rosjanie wysłali drony aby sfotografować elektrownie atomowe oraz Zamek Drottningholm, jedną z rezydencji królewskich. W tym ostatnim wypadku szwedzkie służby bezpieczeństwa ujęły na gorącym uczynku Rosjanina. Twierdził on, że jest po prostu turystą.

Innym razem, po tym, gdy trzy rosyjskie jednostki desantowe podpłynęły do wyspy Gotland, Szwedzi zremilitaryzowali tę wyspę. Po prostu posłali wojsko.

Wcześniej, z podobnych powodów, Norwegia nie tylko podwyższyła swój stopień gotowości bojowej, ale również zaprosiła Stany Zjednoczone aby ich siły zbrojne powróciły do niektórych zimnowojennych norweskich baz. Norwegowie również natężyli swój udział w ćwiczeniach NATO-wskich na dalekiej północy swego kraju.

Oslo ponadto współpracuje z Kopenhagą i Warszawą, aby sfinalizować Baltic Pipe, która służy jako przeciwwaga, aby skontrować zamarznięty obecnie rosyjski projekt Nord Stream 2 i stworzyć system bezpieczeństwa energetycznego dla Europy poprzez zastąpienie gazu rosyjskiego norweskim.

Jeśli chodzi o Danię, to państwo to zwiększyło swój budżet wojskowy. Kopenhaga ostrzega otwarcie o szpiegostwie rosyjskim (zresztą też chińskim i irańskim). Odruchowo wzmocniła również swój morski perymetr. Rosja tymczasem z góry ostrzegła Duńczyków aby nie ważyli się pozwolić USA na ustanowienie bazy operacyjnej na Bornholmie.

Finowie natomiast zamówili sobie samoloty F-35 z Ameryki.

To wszystko miało miejsce przez inwazją Ukrainy. A w tej chwili napięcie tylko wzrosło. I przygotowania obronne wszystkich niemal sąsiadów Rosji.

Czy faktycznie Szwecja i Finlandia staną się członkami NATO? Być może. Obecnie jednak oba kraje skandynawskie koordynują współpracę obronną ze swymi sąsiadami i i USA.

Naturalnie, zachodzi też reakcja odwrotna. Niektóre z tych spraw zakrawają na rosyjskie aktivyie meropriatia, różne podstępy i podziemne przedsięwzięcia bez przemocy. Przychodzi na myśl nagonka prasowa na USA w związku z odkryciem finansowanych przez CIA psychologicznych eksperymentów na sierotach duńskich w latach sześćdziesiątych.

Nie jest też jasne, z czego wynika ostatni skandal w duńskich służbach specjalnych. Wysokiej rangi oficerów oskarżono o pozwolenie na wyciek informacji zastrzeżonych. Niektórych z nich aresztowano. Te sprawy naturalnie negatywnie wpływają na percepcje sojuszu atlantyckiego.

Jednak to politycy szwedzcy i duńscy (oraz Unii Europejskiej) – a nie wyborcy – którzy są bardzo ostrożni w kwestii NATO.

Komisarz UE ostrzegł przeciw referendum w sprawie przystąpienia do sojuszu. Według takiego argumentu, lud szwedzki i fiński jest zbyt podburzony czynami Putina w Ukrainie, aby podjąć właściwą decyzję.

Szwedzka lewicowa premier kracze o destabilizacji regionu jeśli Szwecja faktycznie zostanie członkiem NATO. Fiński prezydent również usiłuje uspokoić gorące głowy. Na razie mamy twierdzenie, że wystarczy podwyższony poziom współpracy z sojuszem. Być może tak właśnie jest.

Ale pozostaje jednak kwestia jeszcze ważniejsza. Otóż jeśli dozwolimy na ekspansję NATO na całą Skandynawię, co administracja Joe Bidena zrobi o nadziejach Ukrainy i Georgii? A co uczyni Putin?

Waszyngton, 2 kwietnia 2022

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także