DoRzeczy.pl: Musimy żywcem wyrwać Putinowi zęby, żeby już nie groził ani Ukrainie, ani Polsce – stwierdziła niedawno wicepremier Ukrainy Iryna Wereszczuk. Dodała, że Angela Merkel powinna przeprosić cały świat za uzależnienie Niemiec od Rosji. Jak pan ocenie te słowa.
Marcin Ociepa: Nie ulega wątpliwości, że obecnie jesteśmy świadkami całkowicie nowego otwarcia w stosunkach międzynarodowych. Trzeba to powiedzieć jasno – polityka appeaesmentu wobec Rosji zbankrutowała, a państwa Europy Środkowo-Wschodniej ostrzegające przed Putinem od czasu rosyjskiej agresji na Gruzję w 2008 roku miały rację, choć długo musiały znosić ignoranckie oskarżenia o rusofobię. Tradycyjnie w zachodnioeuropejskiej literaturze to Niemcy słynęły z real politik, a nasz region z romantyzmu i naiwności. Ostatnie 15 lat pokazały, że jest dokładnie na odwrót. Rosja zdołała zwieść, co do swoich intencji wielu przywódców wolnego świata, a na dodatek opleść siecią swoich interesów elity Europy Zachodniej, znacząco krępując ich możliwości trzeźwego osądu i efektywnego działania. To samo dotyczy społeczeństw Zachodu, które cynicznie i skutecznie bałamucono dyplomacją publiczną i kulturalną. Dziś widzimy tego skutki. Pytanie brzmi, jak w przyszłości układać sobie relacje z Rosją po zakończeniu wojny?
Czy to jeszcze możliwe?
Nie może być powrotu do relacji z Putinem w myśl zasady business as usual, bowiem Putin pokazał, że pieniądze, które zarabia na kontraktach ze światem zachodu wydaje na zbrojenie, a w dalszej konsekwencji na wojnę. Czyli mówiąc wprost, nie są to normalne relacje, gdyż zazwyczaj państwa inwestują zarobione pieniądze w dalszy rozwój gospodarczy i poprawę jakości życia swoich obywateli. Rywalizacja państw to coś naturalnego, ale normalne państwa rywalizują ze sobą poprzez wzrost gospodarczy i wpływy kulturowe, a w przypadku Rosji mamy do czynienia z dyktatorem, który używa swoich pieniędzy do finansowania wojny napastniczej. Dlatego Polska będzie podzielać tę samą linię z Ukrainą, która mówi krótko: dosyć finansowania machiny wojennej. Rosja albo się gruntownie zmieni, w tym swoje przywództwo, albo nie może być mowy o zakończeniu izolacji politycznej i gospodarczej tego kraju. Niestety już teraz słychać głosy z Berlina, Paryża, czy Rzymu, o konieczności powrotu do normalnych relacji z Rosją. Nie mam wątpliwości, że jeśli będą się nasilać, to oznaczać to będzie brnięcie tych państw w kompromitującą niezdolność do jakiegokolwiek przywództwa w Europie.
I dlatego obrywa się Angeli Merkel. Nigdy wcześniej była kanclerz nie była krytykowana tak bezpośrednio.
Ostatnie 15 lat polityki Niemiec wobec Rosji to jedna wielka pomyłka. Niemcy nie wyciągnęły wniosków z agresji rosyjskiej na Gruzję w 2008 roku, nie zareagowały właściwie na agresję na Donbas i Krym w 2014 roku oraz zestrzelenie cywilnego samolotu malezyjskich linii lotniczych nad Ukrainą. Nie tylko wykazały się biernością wobec zamachów na dysydentów rosyjskich, także na swoim terytorium, na sabotaże czy cyberataki, ale rozwijały wielkie projekty biznesowe, tym samym zachęcając Putina do dalszych agresywnych działań. Kiedy Polska wskazywała, że takie projekty jak Nord Stream są antyeuropejskie i wprost godzą w bezpieczeństwo energetyczne czy bezpieczeństwo Ukrainy czy Polski – byliśmy ostentacyjnie ignorowani.
Słyszymy, że Rosja coraz częściej i śmielej grozi użyciem broni jądrowej. Czy mamy się czego obawiać?
Wojna ma dwa podstawowe aspekty: wojskowy, oraz psychologiczny. Oczywiście groźba użycia siły jest elementem wojny i musimy być na to przygotowani i podchodzić do tego na chłodno analitycznie. W przeszłości Putin już groził użyciem bomby nuklearnej i zawsze może do tego wracać. Ewentualne ryzyko użycia tej broni zależy od tego jak będziemy na to reagować. Jeżeli Putin będzie widział zjednoczenie świata zachodniego, determinację NATO do odpowiedzi na tego typu agresję, to prawdopodobieństwo użycia broni jądrowej przeciwko państwom NATO będzie mniejsze. Podobnie jest w przypadku łamania prawa międzynarodowego przy użyciu broni chemicznej na Ukrainie. Jako świat zachodni musimy być gotowi na odpowiedź, gdyż zagrozi to bezpośrednio naszemu bezpieczeństwu, i Putin musi mieć tego świadomość.
Prof. Nikołaj Iwanow wskazuje, że groźne jest oswajanie Rosjan z możliwością użycia bomby atomowej przez rosyjską propagandę. Dlatego zastanawiam się, czy Polska jako kraj jest na to gotowa? Czy są jakieś procedury?
W państwach autorytarnych częste sięganie po groźby użycia siły militarnej jest istotny narzędziem wpływu nie tylko na politykę międzynarodową, ale także wewnętrzną. Pozwala bowiem odwrócić uwagę społeczeństwa od problemów ekonomicznych, lub je nawet oswoić, jako nieuchronny koszt bezpieczeństwa w obliczu zewnętrznego zagrożenia. Dlatego tak ważne jest docieranie do rosyjskiej opinii publicznej z jasnym komunikatem: wasz prezydent okłamując was, że ktokolwiek chce napadać na Rosję, wywołuje wojny, które doprowadzą was do biedy, cierpienia i upadku. Państwa NATO, w tym Polska zaś, mają szczegółowo rozpisane procedury reakcji i są gotowe odpowiedzieć z całą stanowczością na każdą próbę agresji.
Czytaj też:
Ruszają unijne wypłaty na uchodźców. Ile dostanie Polska?Czytaj też:
Ukraina w grze amerykańskiej hegemonii
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.