Damian Cygan: Polska Ludowa zrezygnowała z reparacji wojennych od Niemiec pod naciskiem Sowietów. Dlaczego przez tyle lat rządy III RP tego nie zakwestionowały?
Stanisław Żerko: Polska Rzeczpospolita Ludowa była podmiotem prawa międzynarodowego, członkiem ONZ, uznawanym przez niemal wszystkie państwa zachodnie, włącznie z największymi mocarstwami. A jednocześnie wiadomo było, że PRL jest zależna od ZSRR. Wszystkie umowy czy oświadczenia wydawane przez władze Polski Ludowej zachowują swoją moc. Tak po prostu stanowi prawo międzynarodowe. Jedynym autorem, który twierdził, że deklaracja rządu Bieruta z 1953 r. o zrzeczeniu się przez Polskę reparacji była od początku nieważna, był nieżyjący już prawnik prof. Jan Sandorski.
Natomiast obecnie znawcy tej problematyki chyba niemal zgodnie uważają, że ten dokument obowiązuje i to stanowisko potwierdzają kolejne rządy III RP. Nawet wiceminister spraw zagranicznych w rządzie Beaty Szydło przyznał, że pod względem prawnym Polska nie ma szans na otrzymywanie jakichkolwiek reparacji od Niemiec.
Oczywiście jest to kwestia polityczna, która może zostać rozwiązana tylko i wyłącznie w drodze bezpośrednich rozmów polsko-niemieckich. Tymczasem polski rząd nie złożył w Berlinie nawet noty dyplomatycznej w tej spawie. Ostatnim rządem, który to zrobił, był rząd Mieczysława Rakowskiego w październiku 1988 r. Potem przyszedł Okrągły Stół i ta sprawa spadła z agendy.
Uważa pan, że Polska zrzekła się reparacji od Niemiec i droga prawna w tej sprawie jest zamknięta. A co z odszkodowaniami dla ofiar i zadośćuczynieniem moralnym za wojnę?
No właśnie. Zamiast zajmować się nierealną kwestią reparacji, Polska powinna dochodzić odszkodowań dla tych nielicznych już żyjących jeszcze ofiar niemieckiej okupacji, które żadnego zadośćuczynienia nie otrzymały. Można to załatwić np. poprzez założenie nowej fundacji albo przekazanie przez stronę niemiecką poważniejszej kwoty dla Fundacji "Polsko-Niemieckie Pojednanie", która mogłaby wypłacać te środki.
W czwartek zostanie opublikowany raport zespołu parlamentarnego o stratach wojennych. Czy po tylu latach od zakończenia II wojny światowej da się to wszystko rzetelnie oszacować?
Zobaczymy, co w tym dokumencie ostatecznie się znajdzie, ale nie ukrywam, że jestem bardzo sceptyczny. Rzetelne opracowanie powinno zawierać np. listę zniszczeń – kamienica po kamienicy – na podstawie dokumentacji. Pamiętajmy, że pierwszy dokument na ten temat został opublikowany już w 1947 r. przez Biuro Odszkodowań Wojennych.
Przez następne dziesięciolecia również zajmowano się tymi stratami, ale z tego, co wiemy, część zebranej wówczas dokumentacji została w latach 70. zniszczona w wyniku jakiejś nieodpowiedzialnej decyzji.
Czy spodziewa się pan, że po publikacji tego raportu rząd Mateusza Morawieckiego wystąpi z oficjalną notą do rządu niemieckiego?
Uważam, że taka nota powinna zostać złożona i maksymalnie nagłośniona w wystąpieniach przedstawicieli polskich władz. Należy powołać się na fakt, że niemiecka polityka zagraniczna od dawna odwołuje się do wartości, moralności i pojednania oraz powtarza zapewnienia o winie strony niemieckiej, ale za tymi deklaracjami nie idą środki na rzecz materialnego odszkodowania ofiarom niemieckiej okupacji.
Czytaj też:
Czy Polska powinna domagać się reparacji od Niemiec? Sondaż dla DoRzeczy.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.