Norbert Kaczmarczyk postanowił odnieść się do okoliczności swojej dymisji. W ubiegłym tygodniu premier Mateusz Morawiecki przyjął wniosek wicepremiera, ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka o odwołanie Norberta Kaczmarczyka z funkcji wiceministra rolnictwa. Powodem były m.in. kontrowersje związane z hucznym weselem polityka Solidarnej Polski. Chodzi o traktor, jaki został mu wręczony podczas uroczystości przez brata. Kaczmarczyk zastąpił na stanowisku Janusz Kowalski.
Teraz Kaczmarczyk przyznał, że popełnił "błąd wizerunkowy". – Ja tak uważam. Natomiast wszystko jest zgodne z prawem i będę pracował tak mocno i rzetelnie, żeby pokazać panu premierowi, że w przyszłości zasługuję na piastowanie takiego stanowiska jak stanowisko wiceministra rolnictwa i rozwoju wsi. Natomiast nigdy nie będę chciał rozbijać prawicy, która trzyma się na kilku głosach i będę pracował dla prawicy – zadeklarował.
Dalej były wiceminister wyjaśniał, co ma na myśli, mówiąc o "błędzie wizerunkowym". – Polegał na tym, że (...) obywatele mieszkający w dużych miastach nie rozumieją tego, ile kosztuje sprzęt rolniczy. Ja powinienem to wytłumaczyć, powinienem być może wyjść do państwa. Poczułem (...) zaszczucie w związku z przykrością, jaka spotkała moją rodzinę. Chcąc ich chronić, starałem się nie reagować tak mocno – wskazał.
Kaczmarczyk: Możliwe, że pójdę do sądu
Poseł SP zapewnił, że "nie uczestniczył w reklamie amerykańskiej firmy". – Nie udzielałem żadnej zgody marketingowej na reklamowanie maszyn rolniczych firmy. Jeśli to firma zrobiła, to jest mi przykro, że mój wizerunek wiceministra został wykorzystany – powiedział Kaczmarczyk.
Polityk nie wyklucza, że sprawa trafi do sądu: – Żeby ten materiał został zdjęty i firma nie reklamowała się moją osobą.