Lech Pilawski: Wspólny rynek to gra

Lech Pilawski: Wspólny rynek to gra

Dodano: 
Flaga UE, zdjęcie ilustracyjne
Flaga UE, zdjęcie ilustracyjneŹródło:Flickr / CC BY-SA 2.0
Z Lechem Pilawskim, doradcą zarządu Konfederacji Lewiatan, członkiem Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego rozmawia Tomasz Cukiernik

TOMASZ CUKIERNIK: Proszę podać konkretne przykłady barier jednolitego rynku europejskiego.

LECH PILAWSKI: Mieliśmy spór jednego z producentów wód mineralnych, który chciał importować wodę rurociągiem przez granicę pod rzeką, bo nie było mostu do transportu. Źródło było wykupione w Czechach, a produkcja miała się odbywać w naszym kraju. Czechy się na to nie zgodziły. Zgłaszaliśmy to do Komisji Europejskiej, problem był poruszany na poziomie Unii Europejskiej. Wtedy sąsiad zmienił przepisy, które spowodowały, że woda stała się bogactwem narodowym i nie można jej eksportować inaczej niż w opakowaniach…

Czy to było złamaniem zasad wspólnego rynku?

Zasady jednolitego rynku mówią, że każdy obywatel Unii, każdy przedsiębiorca w Unii Europejskiej ma takie same prawa, jak obywatele danego kraju-członka UE. Z naruszeniem tych zasad mamy do czynienia, kiedy granice, które nie powinny istnieć, nagle są sztucznie stwarzane. Przykładem może być kwestia transportu towarów. W tej branży Polska była liderem. Oczywiście polskie firmy nie są bez grzechu: były przykłady łamania przepisów, małe pojazdy przeładowane ponad miarę itp. To wykorzystano. W efekcie pakiet mobilności jest zwrócony przeciwko tym krajom, które mają niższe koszty, np. związane z wynagradzaniem pracowników. To interpretowano jako nieuczciwą konkurencję. Mało tego, jeszcze były zarzuty, że nie ma układów zbiorowych, że to są jakieś niedozwolone regulacje łączące wynagrodzenia z dietami itd., oskarżano nas o dumping socjalny. W związku z tym stworzono pakiet, który nawet Komisja Europejska próbowała oprotestować, bo wprowadzono pewne absurdalne rozwiązania, np. związane z koniecznością powrotu do kraju co pewien czas, nawet pustym transportem. Coś, co miało chronić konkurencję, de facto ogranicza usługi innego dostawcy. Takie działania najczęściej dotyczą rynku usług, bo jest on stosunkowo najmniej zharmonizowany, choćby usługi finansowe, przepływ kapitału w całej UE. Tych obszarów, gdzie harmonizacja jest niedostateczna, jest ciągle bardzo dużo.

Artykuł został opublikowany w 39/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Autor: Tomasz Cukiernik
Czytaj także