Wyszło z mody, ale nadal jest zrozumiałe instynktownie, ponieważ każdy z nas doświadcza kłamców i złodziei i sam wie, że to jest najczęściej ta sama osoba (lub instytucja). Ktoś, kto ci nakłamał, że odda pieniądze, a potem ci pieniędzy nie oddaje, jest kłamcą i złodziejem jednocześnie.
W Radiu Wnet wykazałem się dziecięcą (lub starczą) naiwnością, gdy omawiałem temat wyborów. PiS chce je rozdzielić, przesuwając wybory samorządowe. Nie mogłem dojść sensu, bo to przecież wychodzi drożej, gdy się urządza wybory dwa razy, a nie hurtowo. Ponadto frekwencja jest niższa, gdy wybory są często. Wszystko prawda, ale tu nie chodziło o prawdę, lecz o oszustwo. Słuchacz mi napisał, że sprawa jest prosta i powinienem sam na to wpaść: nie można startować jednocześnie do parlamentu i samorządu. W związku z tym dają sobie kolejne sześć miesięcy i wszystkie miernoty, partyjne aparatczyki i trepy, które nie uzyskają mandatu, mają czas na przegrupowanie się i start w wyborach do samorządu. Zmienią koryto na mniejsze nieco, ale pozostaną w systemie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.