We wtorek "Super Express" napisał, że spółka MM Group kontrolowana przez Marcina W. – wspólnika Marka Falenty skazanego za aferę taśmową – dokonała co najmniej dwóch wpłat na stowarzyszenie żony Grzegorza Napieralskiego, przewodniczącego SLD w latach 2008-2011 i kandydata tej partii na prezydenta w 2010 r.
Zeznania obciążające polityka W. złożył w lipcu 2018 r. Według publikacji "SE", w 2013 r. Napieralski miał odwrócić uwagę posłanki B. badającej sprawę zanieczyszczania środowiska przez składy węglowe należące do W.
"Powiedziałem mu o tych moich problemach z poseł B. On powiedział, że mi ją »spacyfikuje«, ale muszę przelać na konto fundacji [...], w której to na harfie grały jego córki bądź córka, kwotę 30 lub 20 tys. zł" – powiedział W., zeznając przed Prokuraturą Okręgową w Łodzi.
"SE" podkreśla, że Małgorzata Napieralska jest członkiem zarządu stowarzyszenia Harfa Dzieciom, gdzie W. obiecał przelać pieniądze.
Napieralski: Granica przyzwoitości została przekroczona
– Stowarzyszenie Harfa Dzieciom działa przy szkole, nie należy do mnie. Nie wiem, kto i kiedy na nie wpłaca. Dlatego jestem przekonany, że warto powołać komisję śledczą, która zbada wszystkie wątpliwe wątki. Chętnie się przed nią stawię – powiedział Napieralski w rozmowie z Interią.
– Nie zamierzam się tłumaczyć, bo nic złego nie zrobiłem. Granica przyzwoitości została już dawno przekroczona. Jeśli panowie z PiS chcą sobie cokolwiek sprawdzać, niech zerkną do moich zeznań. Tam wszystko jest na piśmie – dodał polityk.
Napieralski uważa, że w tej sprawie nie ma nic, co kładłoby się cieniem na jego aktywność polityczną. Argumentuje, że gdyby było inaczej, rządzona przez Zbigniewa Ziobrę prokuratura chciałaby odebrania mu immunitetu.
Czytaj też:
Afera taśmowa. Sikorski: Ale co popluli na Donalda Tuska to ich