W poszukiwaniu zaginionego sacrum
  • Paweł LisickiAutor:Paweł Lisicki

W poszukiwaniu zaginionego sacrum

Dodano: 
Papież Paweł VI
Papież Paweł VI Źródło:Wikimedia Commons
Posoborowi papieże sądzili, że tym, co uniemożliwia Kościołowi dotarcie do coraz bardziej zeświecczonych grup społecznych – inteligencji, wykładowców uniwersytetów, częściowo też lewicowych robotników – jest właśnie katolicka tradycja. Zrzućmy ten bagaż i religia się odrodzi – myśleli. Był to jednak fundamentalny, dramatyczny błąd.
Katolicką wersją tego, co w protestantyzmie rozwinęło się jako liberalny protestantyzm, był najpierw modernizm, następnie zaś jego nie mniej agresywna, za to bardziej wyrafinowana teologicznie wersja, czyli neomodernizm. Swoją postać kanoniczną – jeśli to właściwe słowo – uzyskał on w formie teologii Karla Rahnera. Tak jak przez kilka wieków niemal każde dzieło z dziedziny teologii lub duchowości nosiło na sobie pieczęć myśli św. Tomasza z Akwinu, niezależnie od tego, czy cytowano go wyraźnie czy nie, tak teraz niemal wszędzie można odnaleźć niedającą się z niczym pomylić formę myśli jezuity z Innsbrucka. Pojawia się ona także u autorów, których określa się mianem konserwatywnych. Wskazują na to ankiety, analizy, komentarze. W świadomości teologów Rahner wyparł św. Tomasza z Akwinu.

Niebezpieczny sojusz

Jeśli się chce pojąć przewrót dokonany podczas Soboru Watykańskiego II, to nie da się pominąć kwestii przenikania do Kościoła gnozy, panteizmu, naturalizmu. Wtedy to bowiem doszło do sojuszu papieży – najpierw Jana XXIII, a następnie Pawła VI – z radykalnym skrzydłem neomodernistycznych teologów. Wtedy też pierwszy raz nastąpiła swoista mutacja władzy papieskiej. Stała się ona nie jak do tej pory główną zaporą przed innowacjami i barierą chroniącą Kościół przed duchem świata, ale przeciwnie – wehikułem zapewniającym zwycięstwo sekularyzacji. W tej sekwencji pontyfikatów, z których każdy wyróżniał się coraz dalej idącym zerwaniem z obrzędami, teologią i tradycją wiecznego Rzymu – obecnym punktem szczytowym są rządy papieża Franciszka – była tylko jedna, nieśmiała wszakże, niekonsekwentna próba odwrócenia procesu, podjęta przez Benedykta XVI. Nie mogła się ona jednak zakończyć powodzeniem. Sam Benedykt skażony był myśleniem modernistycznym, którego nigdy nie potępił i od którego nigdy się nie uwolnił. Podjęte przez niego środki zaradcze były w istocie półśrodkami. Nie likwidowały źródła kryzysu, pozwoliły jedynie przetrwać i odradzać się klasycznemu katolicyzmowi. Po abdykacji Benedykta chwilowo powstrzymany neomodernizm rozlał się po Kościele z tym większą mocą. Toczący swoistą wojnę z tradycyjną liturgią Franciszek stał się tego prawdziwym symbolem. „Neomodernizm, oparty na egocentrycznej teorii poznania i zrodzony z wolnej interpretacji Lutra, podjęty przez protestantów pod znakiem czystej krytyki oraz przez modernistów »katolickich« w imię życiowej ewolucji, stanowi rozkład wszelkiej myśli. […] To nurt intelektualny, który przyjmuje filozofię bez bytu, Objawienie bez historycznego Chrystusa, a wreszcie prowadzi do teologii bez Boga. W swojej ostatniej fazie modernizm jest, historycznie rzecz ujmując, najdoskonalszym, nirwanistycznym rajem filozoficznym i religijnym, jaki kiedykolwiek został wymyślony przez nie-buddystów”. W tym sensie obecna, zreformowana msza sama jest najpełniejszym przejawem zwycięstwa katolickiego neomodernizmu i dlatego nie może być receptą na jego przezwyciężenie.

Sam główny architekt zmian, abp Bugnini, stwierdził: „Chodzi więc o fundamentalną odnowę, o przekształcenie, a w pewnych punktach o zupełnie nową twórczość”. To ważne słowa, doskonale oddające intencję reformatorów. Nie różni się ona, jak łatwo zauważyć, od zamiarów Marcina Lutra, Jana Kalwina czy Martina Bucera. Według Jeana Guittona „Paweł VI kierował się ekumeniczną intencją porzucenia albo przynajmniej poluzowania tego, co we mszy było zbyt katolickie w tradycyjnym znaczeniu, a to w tym celu, by mszę katolicką zbliżyć do mszy kalwińskiej”. Jest to dokładnie to samo, co abp Bugnini nazwał „fundamentalną odnową, […] zupełnie nową twórczością”.

Całość dostępna jest w 47/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także