Powinien. Ale stawiam, że się tak nie stanie, a jeśli już, będzie to jakiś pośledniej rangi pracownik czy oficer SOP, z którego zrobi się kozła ofiarnego. A winne będą znowu media, które ośmielają się o sprawie pisać.
Rzecz jest przerażająca potrójnie. Po pierwsze dlatego, że za naszą wschodnią granicą mamy wojnę, a tymczasem okazuje się, że służby odpowiedzialne za ochronę kontrwywiadowczą polskiego prezydenta nie są w stanie poradzić sobie z tak prozaicznym zadaniem jak filtrowanie telefonów do Andrzeja Dudy. A przecież nie było to połączenie na komórkę prezydenta. To musiał być telefon przez oficjalną linię, czyli teoretycznie przechodzący przez jakieś sito, które powinno pozwolić stwierdzić, że dzwoniący nie siedzi w Paryżu, tylko gdzieś w Moskwie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.