Miał im obiecać premię wypłaconą nie z pieniędzy własnych, lecz publicznych, czyli z kieszeni podatników; w tych 30 mln zł do podziału między piłkarzy każdy polski podatnik miałby więc – gdyby premia ta została wypłacona – swój, z grubsza licząc, 1-złotowy udział, bo podatników w Polsce – płacących najróżniejsze podatki, w tym VAT – jest pewnie, też mocno z grubsza rachując, około 30 mln (po wyłączeniu dzieci, które jeszcze nie dysponują swoim kieszonkowym).
A zatem: zupełnie nie rozumiem oburzenia wielu Polaków tym, że premier Morawiecki miał obiecać polskim piłkarzom drobne 30 mln zł tytułem premii za wyjście z grupy na Mundialu w Katarze, no bo też czy jest się na co zżymać? Czy jest się czym irytować i denerwować? W końcu czy premier Morawiecki, obiecując te pieniądze - jeśli je obiecał - uczynił coś innego od tego, co czyni od lat, i to każdego dnia swego urzędowania?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.