22 grudnia przypadła 32. rocznica objęcia przez Lecha Wałęsę fotela prezydenta Polski. W związku z tym noblista podzielił się osobistą refleksją. "Jestem za stary na prezydenturę, odchodzę do wieczności, tam będzie ciekawej" – powiedział w rozmowie z "Super Expressem".
"Gdyby tam, po drugiej stronie, nie było ciekawie, to przecież ktoś by stamtąd uciekł" – stwierdził filozoficznie dawny lider "Solidarności".
Wałęsa ostrzega Zełenskiego
Choć Lech Wałęsa ma problemy zdrowotne i niejednokrotnie w ostatnich miesiącach odnosił się do własnego odejścia, to nie stroni od komentowania bieżących spraw politycznych.
I tak niedawni były prezydent ocenił wizytę Wołodymyra Zełenskiego w USA. Odwołał się do swojego przemówienia w Kongresie w 1989 roku. — Moja sytuacja w tamtym czasie w paru elementach była lepsza, a w paru gorsza od Zełenskiego. Miałem o tyle łatwiej, że "Solidarność" była w świecie uznana, a teraz Putin spowodował, że cały świat się zmobilizował przeciwko Rosji i takiej sytuacji nigdy nie było. W tym Ukraina ma łatwiej. Jeśli teraz nie wykorzystamy tej mobilizacji świata przeciwko Rosji i jej systemowi, to nam kolejne pokolenia nie wybaczą – stwierdził w rozmowie z "Faktem".
Były prezydent ostrzega jednak Zełenskiego. Wałęsa stwierdził, że niegdyś Ameryka symbolicznie wspierała Polskę, jednocześnie finansując ZSRR. — Problem polega na tym, czy prezydent Ukrainy był w stanie przekonać Amerykanów do tej mobilizacji. Teraz trudno powiedzieć, czy mu się to udało. Ja przypominam, że kiedyś Ronald Reagan też nam świeczki na 13 grudnia palił, a jednocześnie dostawaliśmy 5 procent pomocy, a 95 procent dostawał Gorbaczow. Bo politycy amerykańscy widzą tylko swój interes i interes partyjny – przestrzegał.
Wałęsa jednocześnie wskazał, że inaczej zachowywało się amerykańskie społeczeństwo. Jak przyznaje, tutaj pomoc była "maksymalna".
Czytaj też:
Ambasador Ukrainy: W imieniu wszystkich Ukraińców dziękuję Polakom za wsparcie