Zupełnie nie chce mi się wierzyć, że będzie to traktat pokojowy. Ten bowiem zakładałby trwałe zrzeczenie się przez Ukrainę bardzo dużej części jej terytorium (o ile oczywiście traktaty mogą być trwałe...). Na to Kijów nie może sobie pozwolić i ze względów wewnętrznych i międzynarodowych. Zwłaszcza, że za chwilę będzie miał wybory. I to podwójne: prezydenckie i parlamentarne. Tym bardziej Zeleński nie może sobie pozwolić na formułę formalnego zrzeczenia się terytorium Ukrainy.
Z kolei prezydentowi Trumpowi nie chodzi wcale o traktat pokojowy i nie będzie się przy nim upierał. Amerykańskiemu prezydentowi chodzi bowiem o realne przerwanie walk – i pokazanie tego nie tylko światu, ale przede wszystkim amerykańskiemu wyborcy i podatnikowi.
Co zatem nastąpi w tym roku? Skądinąd już w czwartym roku wojny... Bardziej lub mniej trwałe zawieszenie broni. Bardziej lub mniej trwałe formalne przerwanie działań wojennych. Na jak długo ? Na parę tygodni? Na parę miesięcy? Na parę lat? Nic z tych rzeczy. Zawieszenie broni może być permanentnie łamane przez różnego rodzaju ostrzał. Zarówno poprzez drony, jak i artylerię. Zarówno przez jedną, jak i drugą stronę. To nie będzie tak, że np. przez półtora roku nie będzie żadnych działań zbrojnych. Przez owe metaforyczne "półtora roku" (bo równie dobrze rok albo pięć lat) będą miały miejsce incydenty zbrojne o różnej skali intensywności.
Radzę przeanalizować to, co działo się na pozornie uśpionym froncie wojny rosyjsko-ukraińskiej 2014-2022. Niby było zawieszenie broni i niby funkcjonował Format Normandzki z udziałem – poza Moskwą i Kijowem także Berlina i Paryża – ale do naruszenia owego zawieszenia broni dochodziło nieustannie. To nie pokój był normą, tylko jego brak czyli "incydenty zbrojne".
Jestem głęboko przekonany, że świat nie kupi "całkowitego" pokoju w Europie Wschodniej. Mogą być nawet dłuższe okresy bez działań militarnych, ale należy się spodziewać, że owe działania zbrojne będą.
Nie sadzę też – czy to się komuś podoba czy nie – żeby była teraz polityczna pogoda na akces Ukrainy do Organizacji Traktatu Północno Atlantyckiego. Po prostu Ukrainy w NATO nie chcą USA – a to już wystarczy żeby tego poszerzenia OTAN (francuski skrót NATO) nie było. Dodatkowo stanowczo życzenia tego nie podzielają ani Niemcy ani Francja.
Nie słyszałem tez żadnej deklaracji o wejściu Kijowa do NATO ze strony państwa, które ma drugą armie w Pakcie czyli Turcji. Jeśli już w ogóle myśleć o wejściu Turcji do NATO to będzie to raczej melodia odległej przyszłości...
Czytaj też:
Wieczne narody i przemijające struktury międzynarodoweCzytaj też:
Nowa KE, czyli euroukładanka