Nie jest łatwym zadaniem znalezienie wygodnego tematu dla świątecznych konwersacji. Polityka się do tego nie nadaje, gospodarka mogłaby zepsuć humor, sport, w obliczu ostatnich występów polskich piłkarzy, również niesie pewne ryzyko. Moim zdaniem, odpalenie granatnika w gabinecie komendanta głównego polskiej policji mogło być ulubionym tematem świątecznych żartów w wielu polskich domach. Jest w tym zdarzeniu coś z atmosfery filmu „Kevin sam w domu”, choć na miejscu Kevina stanął w bojowym rynsztunku przełożony polskiej policji. Gruchnęło, błysnęło, a z kłębów dymu wyłonił się osmalony funkcjonariusz.
Jest rodzaj śmiechu, który przynosi ulgę, choć wiąże się z niezamierzonym okrucieństwem. Śmiejemy się, gdy z dachu spadnie, nie czyniąc sobie krzywdy, pijany sąsiad. Bawi nas, kiedy na grabiach stanie nielubiany dozorca. Choć nie powinna nikogo cieszyć niedola bliźniego, śmiech jest ostatnią broni plebejuszy, gdy brzęcząca orderami władza wywraca się podczas defilady na skórce od banana.