W piątek wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak udał się do Kijowa na spotkanie ze swoim ukraińskim odpowiednikiem. Rozmowa polityków dotyczyła między innymi przekazania Ukrainie czołgów Leopard.
Ołeksij Reznikow udzielił także wywiadu "Gazecie Wyborczej". Minister obrony Ukrainy skomentował doniesienia o nowej rosyjskiej ofensywie, która miałaby ruszyć 24 lutego, w 1. rocznicę inwazji.
Rosyjska ofensywa 24 lutego?
Analitycy z Instytutu Badań nad Wojną uważają, że Rosja prawdopodobnie zamierza rozproszyć siły ukraińskie, odwrócić je od krytycznych linii ataku i przyszpilić na północno-wschodnich obszarach przygranicznych. Jednocześnie eksperci twierdzą, iż rosyjska inwazja militarna z terytorium Białorusi pozostaje niezwykle mało prawdopodobna.
– Oczywiście, przygotowujemy się do możliwej ofensywy. Wiemy, że Rosjanie bardzo lubią symbole. A od roku nie mogą wykonać zadań postawionych w ramach tzw. operacji specjalnej i dlatego będą starali się znowu – mówił w rozmowie z "Wyborczą" Ołeksij Reznikow. – Będziemy przebijać ich linię obrony, kiedy jednostki będą już gotowe. Nasz Sztab Generalny podejmie decyzję, gdzie to zrobimy – dodał.
Dostawy sprzętu na Ukrainę
Ukraiński minister obrony odniósł się też do kwestii dostaw sprzętu wojskowego na Ukrainę przez kraje Zachodu. – Codziennie powtarzamy, że priorytetem na polu walki pozostaje artyleria 155 mm i pociski do niej. Ale prowadzimy również rozmowy dotyczące znalezienia platformy dla lotnictwa taktycznego. Czy to będzie F-16, Gripen czy inny samolot, pozostaje kwestią dyskusji z partnerami, państwami członkowskimi NATO – oznajmił.
Polityk podkreślił, iż Ukrainie pilnie są potrzebne środki rażenia pozwalające atakować cele odległe o 150 kilometrów. – Wtedy będziemy w stanie uderzać w miejsca koncentracji Rosjan – zapewnił.
Czytaj też:
Pieskow o planach Moskwy. "Musimy chronić mieszkańców"Czytaj też:
Wojna na Ukrainie. Zełenski przedstawił sytuację na froncie