Były prezydent Ukrainy Petro Poroszenko wziął udział w Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach. Przy tej okazji polityk udzielił wywiadu kilku polskim mediów. W rozmowie z Radiem ZET Poroszenko odniósł się do embarga nałożonego przez Warszawę na produkty z Ukrainy.
W reakcji na niekontrolowany zalew ukraińskim zbożem polskiego rynku, rząd wreszcie ustanowił zakaz wwozu zboża i szeregu innych produktów rolnych, a także tranzytu z Ukrainy przez Polskę. Stosowne rozporządzenie wraz z zawierającym listę towarów załącznikiem weszło w życie 15 kwietnia. Przepisy mają jednak obowiązywać tylko do 30 czerwca.
Poroszenko zdziwiony: Zły pomysł
– Byliśmy zaskoczeni wprowadzonym przez Polskę zakazem importu produktów z Ukrainy. Unia Europejska powinna wypłacać rekompensaty dla poszkodowanych polskich rolników, ale zakaz jest złym pomysłem – narzekał Poroszenko w rozmowie z Radiem ZET.
Jego zdaniem tranzyt również jest "złym pomysłem", ponieważ jest kosztowny z powodu kontroli i plomb na wagonach.
– Bomby Putina i nieustanne naloty doprowadziły do ruiny nawet 70 procent naszej branży chemicznej, dlatego tak bardzo zależy nam teraz na eksporcie. To dla naszych przedsiębiorców ekstremalnie trudne czasy, dlatego ze zdziwieniem przyjęliśmy decyzję o zakazie importu naszych produktów do Polski – mówił Poroszenko.
Porozumienie w kwestii tranzytu
Chociaż rozporządzenie objęło również tranzyt towarów z Ukrainy przez Polskę, to we wtorek przedstawiciele Kijowa i Warszawy osiągnęli porozumienie w sprawie tranzytu. – Żadna tona ukraińskiego produktu rolnego nie zostanie w Polsce. Przez pewien czas będzie konwój tych towarów przez nasz kraj – tłumaczył minister rolnictwa i rozwoju wsi Robert Telus po zakończeniu rozmów.
Posłowie Konfederacji, PSL, Polski 2050, Porozumienia, koło Lewicy Demokratycznej i Kukiz’15 złożyli w Sejmie wniosek o powołanie komisji śledczej celem zbadania afery zbożowej. PO, PiS i Lewica nie poparły wniosku.
Ukraina ma żołnierzy, potrzebuje broni i amunicji
Poroszenko udzielił również wywiadu stacji Polsat News. Pytania dotyczyły m.in. sytuacji militarnej na frontach Ukrainy w kontekście ewentualnej kontrofensywy, o której duże spekuluje się na scenie medialno-politycznej.
Były prezydent Ukrainy powtórzył stanowisko wyrażane wielokrotnie przez obecne władze Ukrainy. Powiedział, że tamtejsze siły zbrojne dysponują wystarczającą liczbą żołnierzy i motywacją. Problem, jak dodał, leży w zbyt małej ilości broni i amunicji. – Wciąż czekamy na decyzję UE o przyznaniu nam miliarda euro na uzupełnienie tych braków w amunicji. Nasze uzbrojenie nie pozwala na przeprowadzenie kontrofensywy – powiedział Poroszenko. – Kolejnym istotnym czynnikiem jest obrona powietrzna. Myśliwce, drony to jest inny rodzaj wojny. To nie jest wojna prowadzona przez żołnierzy. To jest wojna artylerii, dronów, technologii – przypomniał.
Poroszenko stwierdził, że siły ukraińskie potrzebują myśliwców, ponieważ jednostki rosyjskie zaczęły używać ciężkich bomb. – Nie mamy przed nimi żadnej obrony, jak choćby pociski, w które mogłyby być wyposażone myśliwce – zaznaczył. Dodał, że armia Ukrainy potrzebuje dalszego wsparcia dla obrony powietrznej, ale też pocisków dalekiego zasięgu.
Czołgi z Polski
Poroszenko podkreślił kluczowe znaczenie Polski w pomocy Ukrainie. Skala finansowa jest dla Polaków kolosalna. Ukraiński polityk oznajmił, że chce skorzystać z okazji, by podziękować polskiemu narodowi, rządowi i parlamentowi za udzieloną pomoc. – Dziękuję za pomoc udzieloną z innymi państwami, jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania – mówił były prezydent Ukrainy.
Poroszenko podkreślił, że także Niemcy odgrywają znaczącą rolę. – Pomimo pewnych problemów, wsparcie niemieckie jest istotne – zwrócił uwagę. –. Polska przekazała nam ponad 150 czołgów. Gdyby wszyscy robili to samo, moglibyśmy zakończyć tę wojnę o wiele szybciej – dodał.
Czytaj też:
Poroszenko: Gdyby wszyscy robili to, co Polska, moglibyśmy zakończyć wojnę o wiele szybciejCzytaj też:
"Perspektywy nie są korzystne". Pieskow o możliwości przedłużenia umowy zbożowejCzytaj też:
"Dla nas to jest priorytetem". Rzecznik rządu: Nie będziemy się oglądać na KE