Od wielu miesięcy na Ukrainie trwa tradycyjna wojna pozycyjna. Linia frontu przesuwa się niemal niezauważalnie. Główną sceną teatru działań pozostaje Donbas. W ostatnim czasie tę monotonię przerwało starcie supernowoczesnych rakiet nad Kijowem. W nocy z ubiegłego poniedziałku na wtorek Rosjanie dokonali kolejnego zmasowanego ataku z powietrza na stolicę i inne miasta. Generał Wałerij Załużny poinformował, że obrona przeciwlotnicza zniszczyła 18 rakiet różnego typu, w tym sześć hipersonicznych pocisków manewrujących typu Kindżał. Rosjanie użyli też dronów Shaded 136/131 oraz Ołan-10 i Supercam. Jak oświadczył Załużny, wszystkie zostały zniszczone. Wizerunkowo szczególnym ciosem dla Moskwy było zestrzelenie kindżałów, które kremlowska propaganda reklamowała jako „niezniszczalne”. Sam Władimir Putin, zapytany niedawno, dlaczego w 2014 r. nie podbił całej Ukrainy, tłumaczył się brakiem broni hipersonicznej. Teraz okazuje się, że Ukraińcy nieźle sobie z tego typu bronią radzą.
Nie minęła doba, gdy okazało się, że najprawdopodobniej realny obraz sytuacji nie jest tak różowy. Obrońcom jednak nie udało się
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.