RYSZARD GROMADZKI: Podczas głosowania w Sejmie nad ustawą o badaniu wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski jako jedyna parlamentarzystka Zjednoczonej Prawicy wstrzymała się pani od głosu. Dlaczego?
ANNA MARIA SIARKOWSKA: Przede wszystkim chcę podkreślić, że opowiadam się za identyfikacją wpływów wszelkich agentur na nasze życie społeczne, polityczne czy gospodarcze. Jednak ustanawianie prawa, które ma walczyć z rosyjskimi wpływami, nie może się dokonywać na podstawie rosyjskich standardów stanowienia prawa. I tak jak książki nie ocenia się po okładce, tak ustawy nie powinno oceniać się po tytule. Ta ustawa w kształcie przyjętym przez Sejm w żaden sposób nie przyczyni się do identyfikacji rosyjskich wpływów i walki z nimi, ale wprost przeciwnie – do destabilizacji wewnętrznej naszego państwa. Uznałam tego rodzaju działania za przeciwskuteczne i nie poparłam w moim przekonaniu złego rozwiązania.
Co konkretnie zarzuca pani tej ustawie?
Mam wobec niej kilka zasadniczych zastrzeżeń. Po pierwsze, komisja weryfikacyjna powołana na mocy ustawy w trakcie swoich prac nikomu niczego nie musiałaby udowadniać.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.