Zrozumieć "Imperium Zła"
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

Zrozumieć "Imperium Zła"

Dodano: 
Prof. Andrzej Nowak, historyk i sowietolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego
Prof. Andrzej Nowak, historyk i sowietolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego Źródło:PAP / Paweł Supernak
Inwazja na Ukrainę to kolejna odsłona wielowiekowej rosyjskiej ekspansji terytorialnej, maskowanej światłymi hasłami „wyzwolenia”. Najnowsza książka prof. Andrzeja Nowaka pozwala zrozumieć, że rosyjski imperializm to nie tylko podbój sąsiadów, lecz także walka z samą ideą państwa narodowego, tak bliska również wielu zachodnim sercom.

W 2002 r. w jednym z wywiadów zapytano Władimira Putina, czym rządzona przez niego Rosja różni się od Związku Sowieckiego czasów Stalina. Intencja pytania była oczywista – pokazać, że krwawa dyktatura to słusznie miniona przeszłość, a teraźniejszość i przyszłość kraju upływają i upływać będą pod znakiem wolności i demokracji. Szczególnie że w 1991 r. w rozmowie z tym samym dziennikarzem Putin ze smutkiem ostrzegał przed możliwym „powrotem do totalitaryzmu”. Jedenaście lat później, już jako prezydent, ponownie wyraził smutek, ale z zupełnie innego powodu. Stwierdził mianowicie, że w porównaniu z epoką Stalina Rosja „stała się dużo mniejsza, niestety”. Od omówienia tych dwóch znamiennych wypowiedzi zaczyna się najnowsza książka prof. Andrzeja Nowaka „Powrót »Imperium Zła«. Ideologie współczesnej Rosji, ich twórcy i krytycy (1913–2023)”.

Putin – wierny uczeń Stalina

To nie sympatia do ustroju komunistycznego, ale właśnie żal za utraconą wielkością terytorialną państwa sprawił, że Putin uznał rozpad ZSRS za największą katastrofę geopolityczną XX w. Inwazja na Ukrainę jest próbą częściowego odwrócenia skutków tej „katastrofy”. Jak zauważa prof. Nowak, choć Rosja jest największym państwem świata, to Rosjanie (nie tylko sam Putin) wciąż chcą więcej i więcej ziemi. Nie tyle zdobywać, ile – według oficjalnej narracji – „odzyskiwać” lub „wyzwalać”. To tradycyjna rosyjska retoryka. Przecież – jak przekonują nie tylko kremlowscy propagandyści, lecz także poważni, zdawałoby się, historycy z ojczyzny Puszkina – Rosja nigdy na nikogo nie napadała. Zawsze tylko broniła się przed agresją z zewnątrz, z reguły z kierunku zachodniego.

Od czasów średniowiecznego księcia Aleksandra Newskiego, który walczył z niemieckim i ze szwedzkim rycerstwem, przez ludowe powstanie przeciwko „polskim interwentom” na początku XVII w., dwie wojny ojczyźniane (najpierw z Napoleonem, następnie z Hitlerem), aż do starcia z „kolektywnym Zachodem” (USA, NATO, Unia Europejska) i jego kijowskimi podnóżkami. Odbierała tylko te terytoria, które jej się „uczciwie” należały, „wyzwalając” mieszkającą tam ludność. Również po 24 lutego 2022 r. Andrzej Nowak przypomina słynny artykuł Putina z lipca 2021 r., przedstawiający ideologiczne, historiozoficzne uzasadnienie szykowanej już wtedy inwazji. „Rosjanie i Ukraińcy to jeden naród, wspólna całość” – argumentował władca Kremla. Tę wspólną całość uświęcił książę kijowski Włodzimierz, przyjmując prawosławny chrzest (według legendy na Krymie).

Całość recenzji dostępna jest w 28/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także