Pojawienie się najemników z Grupy Wagnera na Białorusi oraz białoruskich śmigłowców w Polsce wzbudziło obawy o bezpieczeństwo wschodniej części kraju. Politycy Zjednoczonej Prawicy zapewniają, że służby są w pełnej gotowości, a Polakom nie grozi żadne niebezpieczeństwo.
– Grupa Wagnera jest liczniejsza niż armia litewska – powiedział w jednym z wywiadów wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik. Podkreślił, że sytuacja jest monitorowana przez polskie władze oraz ccenił, że każdy, kto bagatelizuje niebezpieczeństwo ze strony rosyjskich najemników, jest "szalony".
Przydacz przestrzega opozycję
Tymczasem opozycja bagatelizuje obecność wagnerowców na Białorusi. Donald Tusk stwierdził nawet, że PiS będzie próbowało wykorzystać ich obecność w pobliżu polskiej granicy, aby zbić dla siebie polityczny kapitał. Przed takimi wypowiedziami przestrzega szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej.
– Ktoś, kto próbuje obśmiewać, czy lekceważyć to zagrożenie, to tak naprawdę działa przeciwko interesom bezpieczeństwa państwa polskiego – powiedział Marcin Przydacz w programie "Gość Wiadomości".
Szef BPM ostrzegał, że "nie na wszystko należy spoglądać przez pryzmat gier wyborczych czy kampanii wyborczej, tak jak pewnie chciałaby część polskiej opozycji" oraz Donald Tusk, którego wypowiedź została przywołana wcześniej przez prowadzącego.
Przydacz przestrzega liderów partii opozycyjnych przed "takim właśnie lekceważącym tonem". Przypomniał, że po drugiej stronie granicy "mamy naprawdę bandytów w postaci Grupy Wagnera".
– Mamy też polityków jak Aleksandr Łukaszenka, Władimir Putin, po których spodziewać się można wielu, wielu niebezpiecznych zachowań i niebezpiecznych decyzji – dodał.
Czytaj też:
"Polska oczekuje od Ukrainy". Nagły komunikat polskiego MSZCzytaj też:
"Nie ma nic gorszego". Ostry głos z Kijowa po słowach prezydenckiego ministra