Nieoceniony Netflix wydał z siebie kolejny gniot, reanimując pt. „Pan Samochodzik i templariusze” dziełko jednego z najobrzydliwszych pisarzy czasów PRL.
Jego cykl książek o przygodach detektywa historyka sztuki imieniem Tomasz noszącego właśnie przezwisko Pan Samochodzik zdobył sobie w końcu lat 60. popularność wśród dziatwy, wzmocnioną następnie pięcioodcinkowym serialem Huberta Drapelli, przypominanym właśnie w TVP Kultura. Kto chce, niech sobie porówna obie produkcje, po literacki pierwowzór nie sięgając jednak, chyba że gustuje się w drewnianym stylu autora, przaśnym humorku i wszechogarniającej infantylizacji.
Po co zabrano się do tego truchła z zamierzchłej, zdawałoby się, epoki? Po cichu liczono zapewne na przywiązanie dzisiejszych seniorów do lektur i filmów z lat szczenięcych, ale to byłby za słaby argument.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.