Pod koniec sierpnia śledczy w hrabstwie Fulton postawili Donaldowi Trumpowi aż 13 zarzutów. Najważniejszy z nich to udział w grupie przestępczej, której celem było nielegalne obalenie wyników wyborów prezydenckich w 2020 r. w stanie Georgia. Tylko w tym przypadku minimalna kara w razie skazania to pięć lat więzienia (do lat 20). Wcześniej – biorąc pod uwagę zarzuty tylko w trzech wcześniejszych sprawach – 77-letniemu byłemu prezydentowi groziła maksymalnie łączna kara 641 (słownie: sześciuset czterdziestu jeden) lat za kratkami. Tak, tak.
W stanie Nowy Jork oskarżono go o fałszowanie raportów biznesowych w celu ukrycia opłat aktorce porno Stormy Daniels za to, by nie ujawniała informacji, że uprawiała seks z Trumpem. W sumie prokuratorzy postawili mu w związku z tą sprawą 34 zarzuty (każdy jest zagrożony karą do czterech lat więzienia, czyli łącznie sąd może teoretycznie skazać byłego prezydenta na 136 lat za kratkami). Z kolei za niewłaściwe obchodzenie się z tajnymi dokumentami po wyprowadzce z Białego Domu i bezprawne przechowywanie ich w rezydencji w Mar-a-Lago prokuratorzy mogą żądać dla Trumpa łącznie 450 lat.
W trzeciej sprawie za utrudnianie postępowania, spisek przeciw prawu wyborczemu etc. grozi mu łącznie 55 lat więzienia. Marne kilkadziesiąt lat w stanie Georgia wiele tu nie zmienia. Trumpa, który kolejny raz nie przyznał się do winy, zwolniono po wpłaceniu 200 tys. dol. kaucji. Aby uniknąć aresztu, były prezydent musi także przestrzegać zobowiązania do niezastraszania świadków i zakazu komunikowania się ze współoskarżonymi. Prezydenta zarejestrowano formalnie jako „więźnia nr P01135809”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.