To musiało się tak skończyć. Wyrok na Fernanda Santosa został wydany od razu po przegranym 0:2 meczu z Albanią. Chodziło tylko o to, żeby rozstać się z Portugalczykiem z klasą, a nie tak, jak zrobił to kiedyś Grzegorz Lato, który decyzję o zwolnieniu Leo Beenhakkera przekazał za pośrednictwem telewizji od razu po przegranym meczu. Sposób zwolnienia znanego trenera też jest ważny, a przekaz idzie w świat.
Myli się jednak ten, kto uważa, że razem z Santosem znikną wszystkie problemy reprezentacji. On po prostu nie potrafił lub nie chciał wielu z nich rozwiązać, a do tego sprawiał wrażenie, jakby w Polsce nieustannie cierpiał.
Tak musiało być
W ostatnim czasie ponownie wypłynęły na powierzchnię wszystkie przywary polskiej piłki, o których od dawna kibice mają wyrobione zdanie. Pojawiły się informacje o osobach zamieszanych w korupcję, o pijaństwie, kłótniach o miliony złotych, sporach między Grzegorzem Krychowiakiem a lekarzem kadry Jackiem Jaroszewskim. Jakby tego było mało, niektórzy zawodnicy dolewali oliwy do ognia aroganckimi wypowiedziami. W środek tego wszystkiego trafił trener, który nie zna polskiego. To nie mogło się udać.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.