Odnajdujemy w nich natomiast liczne postulaty związane z szeroko pojętymi kwestiami relacji państwo-Kościół, aborcją oraz wolnością sumienia i religii. Ścigające się w radykalizmie formacje liberalno-lewicowe wydają się zupełnie nie baczyć na ich zgodność z Konstytucją, którą do niedawna niosły na sztandarach.
W obronie Konstytucji?
Gdy do wyborów pozostawało dużo czasu, na początku kwietnia 2022 r., w Sejmie zorganizowano wydarzenie, które nie przebiło się szerzej do opinii publicznej. Chodzi o konferencję celebrującą 25. rocznicę uchwalenia polskiej Konstytucji. Inicjatorem wydarzenia był wicemarszałek Piotr Zgorzelski z PSL. Głos zabierali liderzy partii opozycyjnych. Donald Tusk stwierdził wówczas, że „problemem Konstytucji, Polski, obywatelek i obywateli Polski i naszym problemem jest to, że do władzy doszli ludzie, którzy tę Konstytucję świadomie, cynicznie, bezwzględnie gwałcą i to w najistotniejszych jej fragmentach”. Wtórował mu Włodzimierz Czarzasty, który mówił, że „tej Konstytucji trzeba bronić, a nie myśleć o tym w tej chwili, jak ją zmienić”. Lider Lewicy dodawał wówczas, że „nie ma zaufania do ludzi, którzy nie szanują Konstytucji”. Na bardziej krytyczną analizę ustawy zasadniczej zdobył się natomiast Robert Biedroń, który uznał: „Porażką także tej Konstytucji i tych, którzy mieli o nią dbać, jest to, że przez te wszystkie lata nie zrobiliśmy tego, na co umówiliśmy się w tej Konstytucji, a obiecywaliśmy to obywatelom – nie rozdzieliliśmy państwa od Kościoła”.
Są to oczywiście tylko przykłady, ponieważ znaczenie Konstytucji, praworządności oraz praw człowieka było podkreślane przez lewicowo-liberalnych polityków, dziennikarzy i intelektualistów wielokrotnie. Konstytucję chwalono, Konstytucji broniono, nad Konstytucją płakano. Chyba jednak zbyt rzadko ją czytano, ponieważ deficyty w znajomości ustawy zasadniczej wśród polityków Lewicy oraz Koalicji Obywatelskiej są ewidentne – chyba, że „świadomie, cynicznie i bezwzględnie” (parafrazując Donalda Tuska) - podnoszą oni postulaty radykalnie z Konstytucją sprzeczne.
Na wojnie z zasadą demokratycznego państwa prawnego
Zacząć można od przykładu, który zawsze budzi ogromne społeczne emocje. Chodzi o kwestię ochrony życia w prenatalnym stadium rozwoju i postulaty zmiany prawa aborcyjnego. „Aborcję na życzenie” obiecuje zarówno Koalicja Obywatelska, jak i Lewica. Tezę o sprzeczności tego postulatu z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego kwituje się zazwyczaj twierdzeniem o nieważności wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r. z uwagi na wadliwość obsady sądu, czyli obecność w składzie orzekającym tzw. sędziów dublerów. W kwestii aborcji wydano jednak jeszcze jedno orzeczenie. W 1997 r. Trybunał Konstytucyjny rozstrzygający pod przewodnictwem prof. Andrzeja Zolla stwierdził mianowicie: „Wartość konstytucyjnie chronionego dobra prawnego jakim jest życie ludzkie, w tym życie rozwijające się w fazie prenatalnej, nie może być różnicowana. Brak jest bowiem dostatecznie precyzyjnych i uzasadnionych kryteriów pozwalających na dokonanie takiego zróżnicowania w zależności od fazy rozwojowej ludzkiego życia. Od momentu powstania życie ludzkie staje się więc wartością chronioną konstytucyjnie. Dotyczy to także fazy prenatalnej”. W rozstrzygnięciu tym Trybunał uznał, że przepisy uzależniające ochronę życia w fazie prenatalnej od decyzji ustawodawcy zwykłego naruszają konstytucyjne gwarancje ochrony życia ludzkiego w każdym stadium jego rozwoju. Również przepis dopuszczający aborcję z tzw. względów społecznych uznano za sprzeczny z ówczesnymi przepisami konstytucyjnymi. Konkretnie Trybunał stwierdził, że jest on sprzeczny z zasadą demokratycznego państwa prawa, która została umieszczona także w obecnie obowiązującej Konstytucji.
Pytanie zatem, jak Donald Tusk wraz z Koalicją Obywatelską i sekundującą Lewicą zamierzają zalegalizować aborcję „na życzenie” do 12. tygodnia ciąży? Nie pozostaje nic innego, jak tylko zmienić Konstytucję poprzez uchylenie przepisów odnoszących się do gwarancji ochrony życia ludzkiego, a także poszanowania godności człowieka. Co chyba najbardziej ironiczne w kontekście podkreślania znaczenia praworządności przez obecną opozycję, lewicowo-liberalna koalicja musiałaby „wyrzucić” z ustawy zasadniczej również zasadę demokratycznego państwa prawnego. To z niej bowiem Trybunał pod przewodnictwem prof. Zolla wywiódł obowiązek prawnej ochrony życia w stadium prenatalnym i niedopuszczalność legalizacji aborcji ze względów społecznych.
Wysyłanie „do kosza” klauzuli sumienia
Na tym jednak nie koniec problemów opozycji z Konstytucją. Poza legalizacją aborcji formacje lewicowo-liberalne chcą także zniesienia klauzuli sumienia. W mało elegancki sposób myśl tę wyraziła posłanka Katarzyna Kotula, która stwierdziła, że „w lewicowej Polsce wyślemy do kosza klauzulę sumienia”. Nie bardzo jednak wiadomo, jak Lewica zamierza pogodzić ten pomysł z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 2015 r. dotyczącym właśnie klauzuli sumienia. Trybunał pod przewodnictwem prof. Andrzeja Rzeplińskiego orzekł wówczas, że „prawo lekarza, jak każdej innej osoby, do powstrzymania się od działań sprzecznych z własnym sumieniem wypływa wprost z wolności gwarantowanej przez Konstytucję”, a zatem, że klauzula sumienia wynika bezpośrednio z chronionej konstytucyjnie wolności sumienia i religii. W owej „lewicowej Polsce”, o której mówiła posłanka Kotula, „do kosza” powędrować musiałaby też podpisana przez Aleksandra Kwaśniewskiego Konstytucja, która w art. 53 ust. 1 zapewnia każdemu wolność sumienia i religii.
Nie jest też wiadome, jak Lewica zamierza pogodzić postulat „wyrzucenia do kosza” klauzuli sumienia z wiążącymi Polskę zobowiązaniami międzynarodowymi. Prawo do korzystania z klauzuli sumienia zawarte jest bowiem także w Karcie Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Poza opuszczeniem Unii Europejskiej musielibyśmy również rozstać się z inną organizacją międzynarodową, a mianowicie z Radą Europy (lub zostalibyśmy z niej wyrzuceni, podobnie jak Rosja). Zgodnie bowiem z rezolucją 1762 Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy z 7 października 2010 r. „żadna osoba, szpital czy instytucja nie mogą być zmuszane, pociągane do odpowiedzialności ani dyskryminowane w jakikolwiek sposób” z powodu odmowy wykonania aborcji czy eutanazji. Postulat zniesienia klauzuli sumienia jest również sprzeczny z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Zgodnie z wyrokiem z 2012 r. w sprawie Tsaturyan przeciwko Armenii (skarga 37821/03) państwo będące stroną Europejskiej Konwencji Praw Człowieka „jest zobowiązane do zorganizowania systemu opieki zdrowotnej w taki sposób, aby zapewnić skuteczne korzystanie z wolności sumienia pracownikom służby zdrowia”. O tym jednak lewicowi politycy i publicyści nie wiedzą lub… wiedzieć nie chcą.
Zamieszanie wokół Konkordatu
Wiele emocji wśród polityków formacji lewicowo-liberalnych budzi także kwestia Konkordatu, czyli umowy międzynarodowej, którą Polska zawarła ze Stolicą Apostolską. Model relacji między państwem i Kościołem determinuje z jednej strony Konstytucja, z drugiej zaś – właśnie Konkordat. Oczywiście, w przeciwieństwie do deklaracji konieczności obrony Konstytucji, opozycyjni politycy do Konkordatu odnoszą się z dużo większym dystansem. Poseł Sławomir Nitras, znany z wypowiedzi, iż katolików należy „opiłować z przywilejów”, stwierdził odnośnie do Konkordatu: „Uważam, że w Polsce Konkordat jest archaizmem i powinien by
jednostronnie przez Polskę wypowiedziany”. Podobnie wypowiedział się poseł Maciej Konieczny z Lewicy: „Chcemy, żeby Polska była państwem świeckim i chcemy wypowiedzieć Konkordat”.
Nie jest jasnym, jak miałoby wyglądać „jednostronne wypowiedzenie” Konkordatu, skoro zgodnie z art. 25 ust. 4 Konstytucji „Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a Kościołem katolickim określają umowa międzynarodowa zawarta ze Stolicą Apostolską i ustawy”. Możliwe jest zatem jedynie renegocjowanie Konkordatu. Nie zmienia to oczywiście faktu, że model relacji państwo-Kościół, jaki określa obecnie obowiązująca Konstytucja opiera się m.in. o zasady poszanowania autonomii państwa i Kościoła oraz wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również ich współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego. Jest to tzw. separacja skoordynowana, czyli „przyjazny rozdział” państwa od Kościoła. Propozycje lewicowo-liberalne – niekiedy bardzo radykalne, jak postulat zakazu spowiedzi dzieci – są nie do pogodzenia z obecnym modelem relacji państwo-Kościół. Wymagałyby zatem nie tylko renegocjowania Konkordatu, ale również zmiany Konstytucji.
Piłowanie chrześcijan
Przez ostatnie tygodnie eksperci Instytutu Ordo Iuris opracowali szereg esejów, które naświetlają problematykę sekularyzacyjnych postulatów formacji lewicowo-liberalnych w szerokim kontekście historycznym, społecznym i prawnym. Opisane powyżej propozycje przedwyborcze to jedynie przykłady. Chodzi także o ochronę prawnokarną wolności sumienia i religii, gwarancje prawa do niedzielnego wypoczynku dla pracowników branży handlowej, obecność symboli religijnych w przestrzeni publicznej czy szkolną katechezę. Realizacja pomysłów na laicyzację polskiego systemu prawnego prowadziłaby nie tylko do naruszeń Konstytucji, ale oznaczałaby także faktyczne zniesienie katolików do roli obywateli drugiej kategorii, którzy owszem mogą prywatnie praktykować własną religię, ale w życiu publicznym musieliby poddać się dyktatowi lewicowo-liberalnej legislacji. Pomysły na wprowadzenie zakazu spowiedzi dzieci, wyrzucenia katechezy ze szkół czy zniesienia klauzuli sumienia ograniczyłyby katolikom wolność sumienia i religii, a także głoszenia i – co najważniejsze – realizacji własnych przekonań w życiu rodzinnym, zawodowym i społecznym.
Dr Bartosz Zalewski – doktor nauk prawnych, radca prawny, nauczyciel akademicki, współpracownik Centrum Badań i Analiz Instytutu Ordo Iuris