Ukraińska partia na uchodźstwie
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

Ukraińska partia na uchodźstwie

Dodano: 
Flagi Polski i Ukrainy, zdjęcie ilustracyjne
Flagi Polski i Ukrainy, zdjęcie ilustracyjne Źródło:PAP / Andrzej Lange
Wojna zmusiła miliony Ukraińców do opuszczenia ojczyzny. Nawet jeśli nie wrócą do kraju, to poza jego granicami mogą efektywnie służyć interesom Kijowa. O „ukraińskiej partii” w Polsce mówią dziś już sami Ukraińcy. To odległa i mglista, ale realna perspektywa.

Ukraińska diaspora na świecie czasem niechcący zaszkodzi Kijowowi. Symptomatycznym przykładem jest afera związana z odznaczeniem weterana SS-Galizien Jarosława Hunki w parlamencie kanadyjskim, w obecności prezydenta Zełenskiego i premiera Trudeau. Spiker parlamentu Anthony Rota nazwał Hunkę „ukraińskim i kanadyjskim bohaterem, który walczył z Rosjanami”. Po protestach kanadyjskich organizacji żydowskich i polonijnych Trudeau i Rota przeprosili. Spiker zrezygnował nawet ze stanowiska. Ukraińskie władze w żaden sposób nie wyraziły ubolewania. Szef biura prezydenta, Andrij Jermak, umył ręce, stwierdzając, że Ukraina nie odpowiada za to, kto jest zapraszany do kanadyjskiego parlamentu. Tłumaczenie dość cyniczne, biorąc pod uwagę fakt, że zaproszony był przedstawiony jako „ukraiński bohater”. Bardzo możliwe, że Zełenski, niezbyt dobrze znający historię, mógł nie do końca zdawać sobie sprawę z tego, czym była SS-Galizien. Gdy jednak skalę kontrowersji uświadomiła mu reakcja środowisk polskich i żydowskich, posypywać głowy popiołem nie zamierzał.

Ciekawie sprawę skomentował Wasyl Rasewycz, ukraiński historyk i publicysta, który sympatyzuje z Zełenskim, ale przy tym jest pozytywnie nastawiony do Polski.

Jednocześnie jest krytyczny wobec prowadzonej niezmiennie od czasów Juszczenki i Poroszenki ukraińskiej polityki historycznej, polegającej na gloryfikacji OUN, UPA czy na usprawiedliwianiu SS-Galizien. Według Rasewycza owa polityka historyczna była „kierowana i finansowana przez ukraińską diasporę” w USA i Kanadzie, w dużej mierze złożoną z potomków nazistowskich kolaborantów. Jak ironizuje publicysta, „diasporę można zrozumieć”, bo naturalna jest chęć wybielenia własnych ojców i dziadków, ale już władze w Kijowie powinny mieć świadomość, że promowanie kultu zbrodniarzy jest prezentem dla kremlowskiej propagandy. Rasewycz przypomina również, że podczas wyborów kanadyjska diaspora popierała Poroszenkę, nie zaś Zełenskiego. To zaś jego zdaniem może oznaczać, że afera z Hunką była zaplanowaną „zemstą” na nielubianym polityku.

Jest to jednak wśród ukraińskich komentatorów odosobniona opinia. Generalnie po aferze kanadyjskiej publicyści na Ukrainie wybielali SS-Galizien, argumentując, że jakoby formacji tej nie udowodniono zbrodni przed żadnym trybunałem, więc krytyka pod jej adresem to rezonowanie rosyjskiej propagandy. Ukraińcy zdają się nie rozumieć, że „SS” w nazwie jest wystarczającym powodem, aby ich „bohaterom” zarzucić nazizm…

Każdy jest agentem wpływu

Skandal jednak szybko ucichł i nie spowodował trwałego uszczerbku na wizerunku Kijowa na świecie. Na co dzień ukraińska diaspora zajmuje się raczej lobbowaniem za Ukrainą w kontekście polityki bieżącej, a nie historycznej. Kilka miesięcy temu szefowa zajmującej się ochroną praw człowieka Sieci Obywatelskiej „OPORA”, Olha Ajwazowska, oceniła, że najbardziej aktywne politycznie i społecznie są ukraińskie diaspory w Polsce, USA i w Niemczech. Powód jest prosty – im więcej w danym kraju Ukraińców, tym większa ich aktywność. „Każdy obywatel Ukrainy z ukraińskim paszportem jest agentem wpływu Ukrainy, gdzie by on się znajdował” – stwierdziła Ajwazowska w rozmowie z agencją Ukrinform. Realną perspektywą za jakiś czas może być powstanie „partii ukraińskiej” w Polsce.

Cały artykuł dostępny jest w 42/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także