Według badania exit poll IPSOS Konfederacja zdobyła 6,2 proc. poparcia. Z kolei w exit poll przeprowadzonym przez Ogólnopolską Grupę Badawczą partia zdobyła 7,7 proc.
To wyniki znacznie poniżej oczekiwań. Jak przyznała Ewa Zajączkowska-Hernik, która kandydowała do Sejmu z Radomia, politycy partii liczyli na wynik ok. 10 proc. Sławomir Mentzen wprost określił całą sytuację jako klęskę ugrupowania i wskazał, że bierze na siebie całą odpowiedzialność.
Dziambor: Frekwencja i błędy
Tymczasem były polityk Konfederacji Artur Dziambor z przekąsem stwierdził, że "ostrzegał" swoich niedawnych partyjnych kolegów przed konsekwencjami ich decyzji przed i w trakcie kampanii wyborczej.
– Jedna rzecz to oczywiście frekwencja, która ich zabija. Natomiast druga rzecz, to przede wszystkim jest to, że Konfederacja poszła w memy, wygłupy, jakieś szuryzmy. Absolutnie nie zajęła się tym, czym powinna się zajmować formacja, która chce się jawić ludziom jako formacja wolnorynkowa i formacja patriotyczna – stwierdził kandydat Trzeciej Drogi w rozmowie z Interią.
– Tam ani wolny rynek, ani patriotyzm. To są jakieś wypaczenia, które bardzo źle wyglądają. W internecie oczywiście robią wrażenie ludzi, którzy dominują. Natomiast internet to nie rzeczywistość. Jak się opiera na takich wygłupach, to nie ma się co spodziewać, że będzie lepszy wynik – dodał polityk.
Nie będzie koalicji
Nawet po porażce wyborczej politycy Konfederacji nie chcą rozmawiać o ewentualnej koalicji z Prawem i Sprawiedliwością. W rozmowie z Onetem taką ewentualność wykluczył Przemysław Wipler.
Wyborczą porażkę skomentował także Janusz Korwin-Mikke. Jego zdaniem, winni są sztabowcy, którzy postanowili ukryć jego oraz Grzegorza Brauna.
Czytaj też:
Kto utworzy rząd? Dera wskazał, co zrobi prezydent DudaCzytaj też:
Wraca temat koalicji PiS z Konfederacją. Wipler wskazał jedyne rozwiązanie