Cymański: Moje życie nie będzie puste, ale ciągnie wilka do lasu
  • Mateusz KosińskiAutor:Mateusz Kosiński

Cymański: Moje życie nie będzie puste, ale ciągnie wilka do lasu

Dodano: 
Tadeusz Cymański
Tadeusz Cymański Źródło: PAP / Leszek Szymański
- Muszę przyjąć werdykt osobisty i formacyjny z pokorą, z poszanowaniem demokracji – mówi w rozmowie z DoRzeczy.pl Tadeusz Cymański, poseł Prawa i Sprawiedliwości, który żegna się z Sejmem po 26 latach.

DoRzeczy.pl: Panie pośle, jest pan wymieniany we wszystkich mediach jako jeden z najbardziej rozpoznawalnych polityków, którym tym razem nie udało się wejść do Sejmu. Co dalej? Koniec kariery politycznej, a może tylko krótka przerwa?

Tadeusz Cymański: Przysłowie mówi, że ciągnie wilka do lasu… Nie jest łatwo, ale życie pisze nam różne scenariusze. Muszę przyjąć werdykt osobisty i formacyjny z pokorą, z poszanowaniem demokracji. Przegrałem minimalnie, po pięknej walce, z bardzo silnym, zacnym kandydatem, czyli z panem ministrem Jarosławem Sellinem. Gratuluję mu i trzymam za niego kciuki. Śledziłem wyniki z zapartym tchem, przegrałem na finiszu. Taka jest demokracja.

Nie jestem posłem, będę śledził, obserwował politykę, choć na pewno z mniejszą intensywnością. Będę trzymał kciuku za powodzenie całego projektu dla Polski. Werdykt jest ważny, ale istotne jest to, co będzie działo się dalej w ojczyźnie. Dla mnie zawsze najważniejsze są sprawy społeczne, pracownicze. Zobaczymy, jak się potoczą. Mam nadzieję, że zgodnie z niepisaną, ale ważną zasadą jest to, że prezydent dotrzyma słowa i powierzy misję sprawowania rządu Jarosławowi Kaczyńskiemu. Niezależnie jak oceniamy szansę tej misji, to pierwszy krok. Później dopiero są następne. Polska potrzebuje stabilnego rządu i polityki z ludzką twarzą. To trudne. Nie chcę tu dotykać tego wyborczego sporu, ale pojawiające się agresywne tony nie służą dobrze. Teraz trzeba refleksji, odpowiedzialności i konsekwencji. Będę się dzielił swoim doświadczeniem. Czy wrócę do wielkiej polityki? Nie wiem. Zdrowie, kondycja umysłowa i fizyczna jest podstawą. Doświadczenie mam wielkie. Decydują wyborcy, jeśli kiedyś stanę w szranki ponownie, to wyborcy zdecydują. W demokracji jest miejsce dla każdego, ale weryfikują to wyborcy. Mnie zweryfikowano elegancko, zrobiłem dobry wynik, jak na trudny okręg, jakim jest Gdańsk.

No właśnie. Startował pan w jednym z najtrudniejszych dla PiS-u okręgów w Polsce…

Zawsze mieliśmy tu pod górkę, mamy tylko trzy mandaty. Świetny wynik osiągnął nasz lider w regionie Kacper Płażyński, absolutnie zdominował listę. Poparcie społeczne robi wrażenie. Warto podkreślić, że kampania była potężna, mamy też niepowodzenie dwóch kandydatów, którzy mieli bardzo intensywną kampanię, jeśli chodzi o reklamę, banery – mówię o Andrzeju Jaworskim i Karolu Rabendzie. Oni w założeniach byli również wymieniani jako kandydaci na posłów, pewnie są też rozczarowani. Obaj są również dużymi postaciami. Mieliśmy siedmiu, ośmiu silnych kandydatów. Tak to się poukładało. Nie mam powodów do rozterki. Taka jest polityka. Startowałem siódmy raz, miałem sześć sukcesów. To nie jest przyjemny moment, ale patrzę szeroko. Zawsze mam „plan b”, mam liczną rodzinę, zainteresowania. Moje życie nie będzie puste i nijakie. Na pewno będzie żywe. Najważniejsze, żeby dopisało zdrowie, miałem problemy, umiejętnie z nich wyszedłem, co daje mi możliwość funkcjonowania w licznych dziedzinach życia. Cieszy mnie to, że otrzymałem wiele głosów podziękowania, dobrych życzeń, to pokrzepiające, również od osób niezwiązanych z naszą opcją. To miłe.

Czytaj też:
Trzecia Droga podzieli się w Sejmie? "To będzie precedens"
Czytaj też:
Tusk ma swojego kandydata na marszałka Sejmu. Media: Hołownia niezadowolony

Źródło: DoRzeczy
Czytaj także