Na pierwszy rzut oka dobra wiadomość w ciężkich czasach dla rządu Olafa Scholza: bezrobocie w Niemczech spada. Po pandemii rozwija się zwłaszcza biznes horyzontalny. Tak nazywa się w Niemczech potocznie prostytucję. Między Odrą a Renem zarejestrowano ok. 30 tys. prostytutek płci obojga. Oznacza to wzrost o 19 proc. w porównaniu z poprzednim badanym okresem – informuje Federalny Urząd Statystyczny. To wynik zniesienia wszelkich ograniczeń wywołanych pandemią. Znacznie więcej prostytutek pracuje bez rejestracji, a na nich państwo w roli alfonsa nie zarabia. Ale i z tej strony niemieckiej gospodarce zagraża cios: badacze zwracają uwagę na to, że prawo o prostytucji jest sprzeczne z konstytucją Niemiec.
Współczesne niewolnictwo
„Niemcy burdelem Europy” – krzyczy berliński „Die Welt”. Najnowsze badania utrzymują, że nie da się pogodzić seksbiznesu z ustawą zasadniczą.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.