Damian Cygan: Jak ocenia pan decyzję prezydenta o powierzeniu misji tworzenia rządu Mateuszowi Morawieckiemu? Przeważają komentarze, że to niewykonalne zadanie.
Andrzej Anusz: Ta decyzja była zapowiadana, bo prezydent już wcześniej deklarował, że będzie trzymał się pewnej tradycji, i że pierwszą próbę utworzenia rządu otrzyma kandydat wskazany przez ugrupowanie, które zwyciężyło w wyborach, nawet jeśli nie jest ono w stanie samodzielnie sprawować rządów. Trzymając się tej logiki, nie jestem zdziwiony desygnowaniem Morawieckiego.
A jak odczytuje pan wybór na marszałka seniora Marka Sawickiego z PSL?
Układ sił politycznych w parlamencie po wyborach pokazuje, że do Sejmu wraca polityka definiowana jako sztuka osiągania kompromisów, a nie sztuka zdobycia władzy i utrzymania władzy. PSL jest w tym układzie ugrupowaniem, które ma największe możliwości koalicyjne. Z jednej strony PiS formułuje wobec ludowców jasne propozycje dotyczące tworzenia wspólnie rządu. Z drugiej strony PSL był do tej pory w opozycji wobec PiS, a wyborcy w dużej mierze głosowali za zmianą. W związku z tym ludowcy na pewno mają poczucie dużej presji ze strony wyborców i nie chcą podejmować teraz rozmów z PiS. Natomiast przewidując dalszy scenariusz polityczny, można powiedzieć, że prezydent Andrzej Duda inwestuje w PSL.
Co to znaczy?
Mówi się o tym, że Władysław Kosiniak-Kamysz miałby zostać wicepremierem i ministrem obrony w przyszłym rządzie Donalda Tuska. Z punktu widzenia prezydenta to bardzo ważne, bo prezydent jest zwierzchnikiem sił zbrojnych i od relacji między prezydentem a szefem MON zależy dobre funkcjonowanie wszystkich kwestii związanych z szeroko pojętym bezpieczeństwem państwa i wojskiem.
Dlatego uważam, że prezydent w sposób naturalny będzie budował dobre stosunki z PSL. Inwestując politycznie w te relacje, Duda ustawia Kosiniaka-Kamysza w roli najlepszego łącznika między przyszłym rządem opozycji a prezydentem. Bo trudno mi sobie wyobrazić, żeby prezydent miał dobre relacje z Tuskiem, zwłaszcza że widział, jak to wygadało, kiedy pracował w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Nie można również wykluczyć, że w tym parlamencie może dojść do zmiany koalicji i rządu. O takiej zmianie, w perspektywie roku, dwóch zadecyduje PSL. W związku z tym prezydent, budując dobre relacje z ludowcami pracuje na potencjalny scenariusz stworzenia w przyszłości rządu PSL z PiS. Wówczas prezydent w sposób naturalny byłby patronem tego układu.
Sawicki wspomniał, że można skrócić czas, jaki Morawiecki dostał na utworzenie rządu i zgłosić konstruktywne wotum nieufności. Pomysł został sceptycznie odebrany nie tylko przez konstytucjonalistów, ale również polityków opozycji.
W moim odczuciu paradoksalnie z punktu widzenia PiS ten pomysł może być interesujący, bo słowa Sawickiego już spowodowały zamieszanie w tworzącej się koalicji. Marszałek senior wszedł w buty polityka, który kreuje pewne całościowe scenariusze dla koalicji, pokazujące też różnice wewnątrz niej. A dla PiS to bardzo dobra wiadomość. Potwierdza to moją tezę, że inwestycja prezydenta w PSL jest dobrą inwestycją, która może przynieść efekty. Tym bardziej, że wokół Sawickiego skupiona jest ta najbardziej konserwatywna część PSL.
Czy koalicja partii opozycyjnych, która przygotowuje się do przejęcia władzy, przetrwa całą kadencję?
Sądzę, że będzie jej bardzo trudno. W sensie ideowym to jest najbardziej szeroka koalicja od 1989 r. Po jednej stronie mamy bardzo lewicową partię Razem, która domaga się liberalizacji przepisów antyaborcyjnych. Po drugiej stronie są konserwatyści, o których przed chwilą rozmawialiśmy, tacy jak Sawicki, który wielokrotnie deklarował, że nie ma żadnej możliwości poparcia ustawy ułatwiającej aborcję. W związku z tym widać, że będą duże napięcia. I to nie przypadek, że ta koalicja nie wypracowała minimum programowego przed wyborami. Próbują to robić teraz, natomiast pytanie brzmi, na ile kilkanaście partii politycznych będzie w stanie coś wspólnie ustalić, zwłaszcza że obietnice wyborcze złożone w kampanii były mocno rozbudowane.
Do tego dochodzą jeszcze trudne warunki zewnętrzne dla tej koalicji, która ma prezydenta z innego obozu politycznego i jednocześnie nie ma większości pozwalającej na odrzucenie jego weta, a więc siłą rzeczy będzie ograniczona. Pamiętam z własnego doświadczenia, jak będąc posłem AWS, wypracowaliśmy ustawę o reprywatyzacji, która przeszła, ale zawetował ją prezydent Aleksander Kwaśniewski, a myśmy tego weta nie byli w stanie odrzucić. To był rok 1999 i od tego czasu ustawa nie weszła w życie, a problem reprywatyzacji mamy do dzisiaj.
Przyszły rząd opozycji będzie miał dodatkowo nieprzychylne sobie instytucje, takie jak Trybunał Konstytucyjny, KRRiT, NBP czy Rada Mediów Narodowych, w dużym stopniu powołane przez większość Zjednoczonej Prawicy. Dlatego cezurą czasową, jaką przewiduję dla tej koalicji, są wybory prezydenckie. Jeśli kandydatowi związanemu z tym obozem udałoby się je wygrać, to wtedy pewne blokady polityczne w sposób naturalny zostałyby zdjęte. Ale tu też może być problem, bo nie jest tajemnicą, że ambicje prezydenckie ma kilku polityków tworzących przyszłą koalicję, którzy w kampanii prezydenckiej musieliby ze sobą konkurować. A to będzie dodatkowe osłabienie dla tego układu rządzącego.
Przebywający w areszcie Włodzimierz Karpiński ma objąć mandat w Parlamencie Europejskim i uzyskać immunitet. Byłoby to śmieszne, gdyby nie było prawdziwe. Co pan o tym sądzi?
To jest sprawa bez precedensu. Oczywiście dla pana Karpińskiego, który jest w trudnej sytuacji, to jest jakaś szansa, bo wyjdzie na wolność jako eurodeputowany z immunitetem, co na pewno ulży mu w jego losie. Natomiast z punktu widzenia politycznego to jest bardzo zła informacja mówiąca o tym, że poprzez różne polityczne triki i zrządzenia losu można sobie bardzo ułatwić sytuację, i to mimo poważnych zarzutów.
Czytaj też:
Karpiński europosłem? Kuźmiuk: Takiego przypadku w PE jeszcze nie było
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.