Chyba że naprawdę źle życzymy Polsce – w takim przypadku z każdej niespełnionej obietnicy należy politycznych konkurentów rozliczać do imentu. Do skutku. Do upadłego. Do końca – ich albo Polski.
A im bardziej obietnica ta jest kosztowna dla budżetu państwa, czyli dla podatników – tym mocniej, tym natarczywiej należy ich rozliczać. I tak długo, aż wreszcie polityczni konkurenci – pod nie tyle niesłabnącym, co wręcz nieustannie narastającym naciskiem – ulegną i ją spełnią. Zupełnie nie licząc się ze skutkami realizacji tej obietnicy dla budżetu, czyli dla zasobności kieszeni coraz bardziej ubożejących podatników.
Rzecz jasna chodzi mi głównie o te – nie wiążące się z zapewnieniem bezpieczeństwa naszemu państwu – obietnice, głównie socjalne, choć nie tylko, które skutkują obarczaniem podatników obowiązkiem płacenia przez nich coraz to nowych, kolejnych setek milionów albo i miliardów złotych podatków każdego roku, w celu sfinansowania tychże, często kosmicznie absurdalnych obietnic politycznych liderów...
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.