DoRzeczy.pl: Podczas kampanii wyborczej politycy Koalicji Obywatelskiej obiecywali podniesienie kwoty wolnej od podatku do 60 tys. złotych. Okazało się, że na rok 2024 nie będzie tej podwyżki, a może koalicja odejdzie od tego pomysłu. Jak pan ocenia ten fakt?
Kamil Bortniczuk: Niestety, tę sprawę, jak i wiele innych można włożyć między bajki i potraktować jako element oszustwa wyborczego, do którego doszło 15 października. Niestety, wraca stare, również w kontekście obietnic wyborczych. Tusk i jego ekipa posłużyła się sprawdzoną metodą obiecywania, ile wlezie, byle tylko wygrać wybory. Co będzie później, to nieważne. Podwyższenie kwoty wolnej od podatku do 60 tys., to tylko jedna z rzeczy. Myślę, że kolejne miesiące pokażą następne niezrealizowane obietnice. Mam nadzieję, że obejmie to tylko ich obietnice, a nie likwidację tego, co zostało już Polakom dane np. programu 500 plus czy 800 plus.
Polacy pytani o realizację obietnic wyborczych wskazują na pozyskanie pieniędzy z KPO. Czy to się uda?
Nie uważam, że to jest najważniejsza kwestia. KPO jest pewnego rodzaju symbolem dla ludzi, którzy nie znają realiów oraz poziomu polskiego budżetu. Upatruje się w KPO jakiegoś zbawienia finansowego, a to wcale nie jest wydarzenie tej rangi. KPO jest wydawane na bieżąco, bowiem te środki nam się należą. Rząd część już wydał w ramach prefinansowania krajowego, w związku tym nawet jeśli KPO zostanie Polsce przyznane, to mocno naszych możliwości finansowych to nie zmieni. Przypomnę, że sytuacja polskiego budżetu jest w dobrym stanie. Na wszystkie nasze działania i obietnice zawsze znajdowały się pieniądze. Możliwe jednak, że opozycja przelicytowała w obietnicach, nie licząc się z realiami budżetowymi. Tu KPO jednak im nie pomoże.
Czy w pana ocenie mamy do czynienia z „aferą wiatrakową” poprzez wrzutkę do ustawy?
Każdy dzień przynosi nam nowe informacje. Dogłębna analiza zapisów tej ustawy pokazuje nowe rewelacje na temat tego projektu, łącznie z tym, że znalazły się w nim zapisy korzystne dla zagranicznych koncernów. To już nie tylko kwestia wywłaszczeń, ale również bliskości zabudowy do 300 metrów do domów. Pytanie, kto i kiedy wrzucił ten zapis? Czy mamy do czynienia z podobnym sposobem jak w legendarnej ustawie medialnej i słowami „lub czasopisma”? Projekt daje również możliwość modernizacji poprzez postarzenie, czyli instalacji w polskich elektrowniach starego sprzętu pochodzącego z zachodu. Jest to ustawa szkodliwa i wadliwa na wielu etapach. Fatalny początek nowej większości.
Czytaj też:
Hennig-Kloska nie będzie jednak ministrem? Najnowsze doniesieniaCzytaj też:
Afera wiatrakowa. Bielan: W jej tle musi być coś bardzo niedobrego
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.