Afera wiatrakowa. Horała: Od lat znamy PR-ową zagrywkę "Tusk jest wściekły"

Afera wiatrakowa. Horała: Od lat znamy PR-ową zagrywkę "Tusk jest wściekły"

Dodano: 
Marcin Horała, poseł PiS
Marcin Horała, poseł PiS Źródło: X / Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej
Jeśli coś się działo za zgodą, wiedzą, a nawet dyspozycją Donalda Tuska, ale okazywało się, że sprawa robi się medialnie nieprzyjemna, to wtedy Tusk „znienacka” się o niej dowiadywał i się „wściekał” oraz wszystko odkręcał – mówi w rozmowie z DoRzeczy.pl Marcin Horała.

DoRzeczy.pl: Jeszcze nie mamy uformowanego rządu Donalda Tuska, a już mamy pierwszą aferę i to w istotnych gałęziach – energetyce i ochronie środowiska. To znak tego, jak mogą wyglądać rządy Tuska?

Marcin Horała: Możemy mieć taką obawę. Ten rząd pobił rekord świata – jeszcze nie powstał, a już ma aferę, która polega na tym, że interes polskich odbiorców energii, interes strategiczny Polski jest wyprzedawany, jest naruszany w imię interesów podmiotów zagranicznych. Byłoby bardzo niedobrze, gdyby to był motyw przewodni tych rządów, ale skoro im się tak spieszyło, to widzimy, jaki jest priorytet. To nie napawa optymizmem.

W ustawie znajdują się zarówno kwestie dopłat do energii, jak i wiatraki. Czy ona zostanie rozbita? Pojawiły się głosy, że Tusk ma być wściekły na wnioskodawców.

Na to się obecnie odnosi. Ta zagrywka PR-owa pt. „Tusk jest wściekły” jest znana od wielu lat. Jeśli coś się działo za zgodą, wiedzą, a nawet dyspozycją Donalda Tuska, ale okazywało się, że sprawa robi się medialnie nieprzyjemna, to wtedy Tusk „znienacka” się o niej dowiadywał i się „wściekał” oraz wszystko odkręcał. Może będzie tak i w tym przypadku. Może dobre i to. Co by się stało, gdyby posłowie Prawa i Sprawiedliwości nie zachowali czujności? Gdyby sprawa nie nabrała medialnego rozmachu i przeszła po cichu? Wtedy Tusk by się „nie wściekał” i ją realizował. Szczególnie perfidne jest połączenie kwestii rekompensat zamrożenia cen energii, na które wszyscy Polacy czekają z tym, że realizowane są interesy obcych, głównie niemieckich firm. To taka transakcja wiązana, że możemy mieć tani prąd pod warunkiem, że zarobią na tej całej operacji głównie Niemcy. Dobrze by było, żeby ta sprawa się nie udała i kolejne się nie udawały. Jednak próby będą.

Nie sposób nie zauważyć wątku wielkiego kapitału niemieckiego. Widać go również w temacie zapowiedzi o likwidacji CPK. Interes niemiecki w tej koalicji przeważa?

W przypadku tej ustawy ewidentnie. Widzimy, że dołożenie się do cen energii ma być w wykonaniu koncernów, które mają nadmiarowe zyski z tytułu cen energii, wśród nich będzie polski Orlen. Jest to jednak tak sformułowane, że branża energii odnawialnej, która jest w Polsce głównie o kapitale niemieckim, ma być z tego zwolniona. Polacy mają płacić, a Niemcy nie. Trudno o bardziej oczywisty przykład. Tam jest sporo innych kwiatków. Porównajmy zresztą ją z projektem rządowym, który wpłynął wcześniej. Różnica jest taka, że w projekcie Prawa i Sprawiedliwości zamrożenie cen energii jest na rok, a w projekcie opozycji tylko na pół roku. Można powiedzieć, że do wyborów do Parlamentu Europejskiego. W tym projekcie wyłączone są też małe i średnie przedsiębiorstwa, które musiałyby się zmagać z dopłatami. Nie tylko kwestia wiatraków, ale również część mrożąca ceny energii jest mniej korzystna dla Polaków.

Czytaj też:
Afera wiatrakowa. Ozdoba: Największe korzyści płyną do zagranicznych koncernów
Czytaj też:
Gen. Komornicki: Ukraińska kontrofensywa była wysyłaniem żołnierza na śmierć

Źródło: DoRzeczy
Czytaj także