W ostatnich miesiącach realizm wśród ukraińskich elit wykazuje ten, kto najwięcej może wiedzieć o faktycznej sytuacji na froncie i najlepiej ją rozumieć. Czyli gen. Wałerij Załużny. W listopadzie na łamach „The Economist” przyznał, że kontrofensywa się nie udała, a wojna z Rosją weszła w fazę pozycyjną. Chciał w ten sposób zmotywować Zachód do zwiększenia pomocy dla Kijowa. Zełenski obawiał się, że szczerość Załużnego, przeciwnie, raczej zniechęci partnerów do dalszych inwestycji bez pokrycia w ukraiński wysiłek zbrojny.
Stąd konflikt na linii prezydent – naczelny wódz armii. Załużny przyznał również, że źle ocenił nawet nie tyle zdolności bojowe armii rosyjskiej, ile mentalność jej dowódców i żołnierzy. Myślał, że agresora zatrzymają straty, które poniósł, że wystarczy wykrwawić wrogą armię, żeby Kreml zadecydował o zaprzestaniu działań wojennych. „To był mój błąd. Rosyjskie straty wyniosły co najmniej 150 tys. zabitych. W każdym innym kraju takie straty zatrzymałyby wojnę. Ale nie w Rosji, gdzie życie ludzkie ma bardzo niską cenę” – stwierdził.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.